piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 1 – Maykel Rouglas

Było wczesne rano, kiedy w Croft Manor zadzwonił telefon. Akurat Zip przemieszczał się korytarzem, a ponieważ nie było nikogo w pobliżu, uznał za stosowne odebrać połączenie.
- Halo? - Rzucił do słuchawki. - Panią domu? He, he, panie, ona ma tylko w papierach napisane, że jest tutaj panią! W rzeczywistości, to ona w tej rezydencji bywa gościem! Słucham? 
W tym momencie na schodach ukazała się Lara Croft i podsłuchiwała rozmowę, jednocześnie przechylając się przez barierkę.
- Eee... poprosić ją do telefonu? - Zip zerknął na nią pytająco. Kobieta energicznie zakołysała orzechowymi włosami, po czym złożyła ręce i położyła na nich głowę, zamykając przy tym oczy.
- Yyy... śpi - odgadł bezbłędnie Zip.
- No, brawo, zuch chłopak - mruknęła Lara i podążyła do                    
kuchni. - Śniadanie! – rozkazała na cały głos.
- Do widzenia. - Zip szybko odłożył słuchawkę. Ruszył do kuchni, gdzie zastał krzątającą się przy kredensie Larę.
- Chcesz? - wskazała wesoło na grzanki, które właśnie wyskoczyły z tostera.
- A od kiedy ty robisz śniadania? - odpowiedział pytaniem na pytanie Zip.
- Od kiedy stary strajkuje - rzekła Lara lekko i zaniosła się chichotem.
- Dobra, gdzie on jest? - Podjął śmiech Zip.
- Kto?
- Ten facet, z którym dzisiaj spałaś, wiem, że gdzieś tu jest.
- Jaki facet?
- Nie wiem jaki, ale z kimś dzisiaj musiałaś spać, skoro od rana jesteś w tak dobrym humorze.
- Te twoje dedukcje są do niczego Zip, naprawdę postaraj się bardziej. - Lara usiadła za stołem.
- A słuchaj… - Zip usiadł naprzeciwko niej. - Dzwonił do ciebie jakiś koleś.
- A czego chciał?
- Nie powiedział, czego chciał, prosił tylko o rozmowę z tobą.
- Grzecznie odmówiłam. - Lara odgryzła kawałek grzanki - Nie chciało mi się z nim gadać.
- Powiedział, że zadzwoni później. Podał nazwisko. Jakiś Rouglas.
- Rouglas? Coś mi to mówi. Jakoś znajomo brzmi.
- No, to następnym razem ty odbierzesz telefon. A swoją drogą, gdzie ten stary - tu Zip miał Winstona na myśli - się zapodział?
- Nie wiem, może na starość postanowił nas opuścić i zacząć służbę w ciekawszym miejscu.
- Wierz mi, Laro, że ciekawszego nie znajdzie.
Przyjaciele uśmiechnęli się do siebie radośnie. Zip pomyślał, że Lara częściej powinna się uśmiechać. „Jest taka śliczna” – powiedział sobie w myślach, obserwując, jak kobieta się oddalała.
- No co, Lara? - szepnęła do siebie Croft - Weź się do roboty. – To mówiąc, przekroczyła próg siłowni. Pochłonięta męczącym ćwiczeniami, nie usłyszała dzwonka do drzwi.
Winston powróciwszy z ogrodu (bo tam przebywał cały ranek), podszedł i pociągnął za klamkę.
- Cześć - przywitał się z nim jakiś czarnowłosy mężczyzna. – Zastałem właścicielkę?
Winston pochmurnie spojrzał na tego faceta, który bezczelnie żuł w ustach gumę, a jedną rękę luzacko trzymał opartą o framugę drzwi.
- Słyszysz mnie, kolego? - Ponowił pytanie przybysz.
Tego już było za dużo, jak na siły Winstona.
- Proszę zwracać się do mnie per "proszę pana" albo "panie Winstonie" – oznajmił z cierpką miną.
- A "sługo" mogę? – zaproponował swoją wersję nowoprzybyły.
- Nie, nie możesz... yyy... znaczy się, nie może pan, panie...
- Rouglas.
- Panie Rouglas.
- W porządku. Chcę się widzieć z właścicielką. Jest w domu?
Winston nigdy nie wpychał się w sprawy Lary, ale nie mógł  uwierzyć, by miała ona mieć do czynienia z tym oto cwaniaczkiem. Już raz pamiętał Kurtisa Trenta, ten też był cwany. A teraz zjawił się nagle gorszy facet, jeszcze bardziej cwaniakując, bo już od samego progu.
- A jak nie ma, to co? - spytał więc staruszek zaczepnie.
- Wiem, że jest. – Brzmiała odpowiedź. - Ale obejdzie się bez pana szanownej łaski.
- To znaczy?
- To znaczy, że sam ją znajdę. - To mówiąc, obcy mężczyzna pewnym krokiem wstąpił za próg rezydencji, pomimo protestów Winstona. - Dzień dobry! – krzyknął na cały głos.
Winston nie zamierzał odpuścić, bał się o Larę. Ten typ nie powinien się tu kręcić.
- Skąd pan wie, że lady Croft jest w domu? - zagadnął przybysza podejrzliwie.
- Lady Croft, uuu… - zakwilił radośnie Rouglas - Jak to brzmi! A czy waćpan odebrał rano telefon? – zapytał.
- Nie.
- A więc nie wie pan, że dzwoniłem. Odebrał jakiś gość, który mi powiedział, że pani Croft śpi sobie smacznie i nie należy jej budzić. Stąd wiem, że owa dama na pewno jest w domu. Nie wykiwasz mnie, dziadku. To co, lecisz po tę panienkę, czy sam mam ją poszukać? - Rouglas rozejrzał się teatralnie dookoła siebie. - Kurna, a przyznam, że trochę czasu by mi to zajęło.
- Jest pan niegrzeczny - osądził Winston.
- A to znaczy według pana tak czy nie? Bo wcześniej zadałem pytanie…
- To nic nie znaczy.
-Dobra waćpan, koniec żartów. - Rouglas nagle spoważniał. – Szukam jej, bo ją aresztuję. Rozumiesz pan? Lara Croft jest aresztowana, zabiła dwóch policjantów na służbie, a ja jestem Maykel Rouglas z wydziału zabójstw. Lady Croft jest posądzona o morderstwo.
- To już drugi raz w tym tygodniu! - zauważył Winston. Był przestraszony. Lara znowu miała kłopoty! Wiedział, że przybycie tego mężczyzny nie wróżyło niczego dobrego. Tylko skąd u tego faceta ten cwaniacki uśmieszek? I te spojrzenie, pewne siebie, wyniosłe… Winston pędził do Lary na łeb na szyję.
CDN

1 komentarz:

  1. Łukasz

    Wysłany 10.08.2010 o 11:25

    Pierwszy raz spotykam się, aby Winstona nazywano „stary” . Dopiero zacząłem czytać, pierwszy rozdział z głowy. Oczywiście przeczytam całe. W pierwszym rozdziale błędów nie dostrzegłem, płynne dialogi i zapowiadająca się akcja … fajne opo.

    OdpowiedzUsuń