Kiedy Lara otworzyła
oczy, znajdowała się już w swoim pokoju, we własnym łóżku. W kominku palił się
ogień, a obok na stoliczku stało pełno maści, kremów i innych lekarstw.
- Ki diabeł? - Nie mogła pojąć
kobieta i zerwała się z łóżka. Z przerażeniem stwierdziła, że miała na sobie
tylko skąpe figi, a jej klatka piersiowa prawie cała obwiązana była bandażem.
Lara narzuciła na siebie cienką, białą bluzkę na ramiączkach i założyła
szlafrok, który wisiał na poręczy fotela. Zeszła na dół, czując się dziwnie
słabo. No i ten ból po postrzale, szlag by to. Piekł jak diabli.
Zegar w holu wskazywał drugą w nocy.
Lara omal nie siadła na zawał, bo przy wejściu do kuchni napotkała Zipa.
- Lara! - ucieszył się, widząc ją na
nogach i uścisnął ją mocno.
- Zip, co tu się wyprawia do cholery? - Lara błądziła nieprzytomnie po ścianach, usiłując zebrać myśli. – Co, my rezydencję mamy też w Chinach czy jaki czort? - Próbowała dojść do siebie.
- Zip, co tu się wyprawia do cholery? - Lara błądziła nieprzytomnie po ścianach, usiłując zebrać myśli. – Co, my rezydencję mamy też w Chinach czy jaki czort? - Próbowała dojść do siebie.
- Nie, kochanie! - Zip wybuchnął śmiechem. -
Już jesteś w swoim domku w Surrey –
wyjaśnił.
- Ale jeszcze przed chwilą byłam w
Chinach - upierała się kobieta.
- Tak, byłaś, ale prywatne samoloty mają niezłego kopa i w trzy godzinki byliśmy już tu.
- Tak, byłaś, ale prywatne samoloty mają niezłego kopa i w trzy godzinki byliśmy już tu.
Lara wytrzeszczyła oczy.
- Zabrałeś mnie do domu? - spytała.
- Tak. - Padła odpowiedź.
- Nie, nie, tylko nie to! - Lara złapała się
za głowę. - A Maykel tam został?!
- Tak.
- Tak.
- Nie!!! - Lara osłabła momentalnie i upadła
na ziemię, ku przerażeniu Zipa. - Jak mogłeś to zrobić?!! Zniszczyłeś mi życie,
ty idioto!!! - krzyczała klęcząc i zasłaniając twarz rękami. - Miałam go
przeprosić, wybaczyć, powiedzieć mu, że tak bardzo go... - tu Lara urwała,
zdając sobie sprawę, że do nieodpowiedniej osoby kierowała te słowa. - A teraz
on tutaj nigdy nie przyjedzie i nigdy mu tego nie powiem!!!
Zip uśmiechnął się radośnie.
- A ja myślę, że przyjedzie i że mu
to powiesz - powiedział tajemniczo i wziął Larę za rękę. - Chodź ze
mną – rzekł i pomógł jej wstać. Skierował się z nią na górę w stronę
biblioteki.
- Zip? – spytała niepewnie Lara.
- Spokojnie... Pozwoliłem sobie po prostu
kogoś porwać. - Czarnoskóry stanął z Larą przed biblioteką. - Tylko mów cicho z
łaski swojej, bo śpi! - przestrzegł i uśmiechnął się ciepło. Lara pełna złych
przeczuć weszła do biblioteki i otworzyła usta z przerażenia. Otóż, na kanapie
chrapał Winston, a obok niego z głową na jego kolanach spała mała, czarnowłosa
dziewczynka.
- Jezus!!! - Lara złapała się za serce, łamiąc zakaz Zipa, że miała być cicho. - Jezu!!! Porwałeś Amelkę?! – krzyczała.
- Jezus!!! - Lara złapała się za serce, łamiąc zakaz Zipa, że miała być cicho. - Jezu!!! Porwałeś Amelkę?! – krzyczała.
- Tak - odparł Zip beztrosko. - Miałem okazję,
bo Maykel włożył mi ją śpiącą do auta. I zrobiłem to tylko dla ciebie, Laro. -
Zip ponownie uścisnął jej chłodną rękę. - Myślę, że ujrzymy tu pana Rouglasa w
bardzo szybkim tempie. Jestem pewien, że może już jutro nas odwiedzi, by
odebrać córkę. - Tak, Zip dowiedział się, że Amelka była córką Maykela. - A wtedy… - Tu mężczyzna spoważniał na
twarzy. - A wtedy powiesz mu co myślisz i mam nadzieję, że tym razem nie
zmarnujesz tej szansy.
Lara stała przez chwilkę wzruszona.
Lara stała przez chwilkę wzruszona.
- Dziękuję, naprawdę. - Pocałowała
go w policzek i zniknęła mu z oczu, bojąc się, że zaraz się
przy nim rozpłacze. Naprawdę ją wzruszyli, Lara tak bardzo
kochała swoich przyjaciół i teraz miała wielki dowód na to, że oni też ją mocno
kochali. Zatrzasnęła drzwi w swoim pokoju na górze.
Zip postanowił nie
budzić dziecka ani staruszka, na puchatej kanapie i tak było im wygodnie. Powygaszał
więc światła w całym domu i położył się spać. Zaczął już przysypiać, gdy
usłyszał dźwięk silnika samochodu przed domem. Zerwał się i wyglądnął przez
okno. No i któż wysiadał z auta razem ze swoją nieodłączną towarzyszką?
- Kuźwa, szybki jest - mruknął Zip i
poleciał otworzyć drzwi Maykelowi i Cornelii, by nie dzwonili i
nie narobili hałasu. - Cześć, nic nie mówcie, tylko wchodźcie - powitał ich.
Maykel był blady i wyczerpany, to od razu rzucało się w oczy, a Cornelia to już
spała na stojąco. - Marnie wyglądacie - przyznał więc Zip, a oni uśmiechnęli
się lekko. - Wybaczcie, to był mój pomysł z dzieckiem.
- Jest tutaj? - upewnił się Maykel.
- Pewnie, smacznie śpi, chodźcie! -
Zip zaprowadził ich do biblioteki, gdzie Amelka zasnęła ze staruszkiem podczas
czytania bajek.
Maykel bez słowa kucnął i mocno
przytulił do siebie dziewczynkę, całując w czoło. Głaskał ją chwilę po główce,
zastanawiając się, co robić.
- Nie warto jej budzić - odezwał się Zip. - Niech odpocznie i prześpi się tu do rana. Kolejna podróż samochodem może ją do reszty wyczerpać.
- Masz rację. - Maykel wstał i spojrzał na Zipa. - Jak myślisz... Powinienem? - Zawahał się.
- Nie warto jej budzić - odezwał się Zip. - Niech odpocznie i prześpi się tu do rana. Kolejna podróż samochodem może ją do reszty wyczerpać.
- Masz rację. - Maykel wstał i spojrzał na Zipa. - Jak myślisz... Powinienem? - Zawahał się.
- Powinieneś - odpowiedzieli
jednocześnie Cornelia z Zipem.
- Jest na górze, w swoim pokoju - dodał czarnoskóry, uśmiechając się.
- Dzięki. - Rouglas cicho ruszył do drzwi. - Ale trzymajcie kciuki, abym po dwóch minutach nie wyleciał stamtąd z hukiem.
- Jest na górze, w swoim pokoju - dodał czarnoskóry, uśmiechając się.
- Dzięki. - Rouglas cicho ruszył do drzwi. - Ale trzymajcie kciuki, abym po dwóch minutach nie wyleciał stamtąd z hukiem.
- Nie martw się, będzie dobrze - wsparła go
Cornelia.
Mężczyzna
ruszył na górę po ciemnych schodach. Wahał się przed drzwiami pokoju Lary, ale
po chwili cichutko zapukał. Nikt mu nie odpowiedział, więc wszedł do środka.
Tuż
za tymi samymi drzwiami...
Cornelia i Zip ruszyli
za Maykelem i ciekawsko przyłożyli uszy do drzwi. Czekali przez chwilę
nasłuchując, aż w końcu odezwał się Zip:
- Zrobiło się jakoś dziwnie cicho... - Wyszeptał.
- Zrobiło się jakoś dziwnie cicho... - Wyszeptał.
- Może rzucili się sobie w ramiona? –
Domyślała się Cornelia.
- Tak, to bardzo możliwe. - Przytaknął Zip, a Cornelia uśmiechnęła się rozmarzona. -
Aby poderżnąć sobie nawzajem gardła.
W
pokoju Lary...
Dwójka za drzwiami nie
domyśliła się, że powodem ciszy w pokoju Lary był fakt, że kobieta już po
prostu spała w łóżku. Spodziewała się Maykela dopiero jutro, a że również była
wyczerpana, więc zasnęła bez większych przeszkód. W pokoju było już ciemno,
ogień dogasał na kominku, a okno było zasłonięte. Maykel znowu się zawahał,
stojąc na środku pokoju, ale już po chwili uczucia wzięły nad nim górę -
najciszej jak mógł przemierzył pokój i położył się obok Lary, uważając, by jej
nie zbudzić.
Nie chciał, aby się
obudziła, bo wiedział, co zechce mu powiedzieć. A on tak bardzo nie chciał tego
ponownie słyszeć. Maykel nie mógł się pohamować i zaczął głaskać po ciemku jej
włosy, wyobrażając sobie wyraz jej śpiącej twarzy. Tak bardzo przecież nie
chciał jej krzywdzić, ale zrozumiał to, gdy już było za późno. Czy Lara
zrozumie czy ponownie go odrzuci? Ta druga opcja była nie do wytrzymania,
Maykel z westchnieniem bólu objął Larę i mocno przytulił do siebie, nie licząc
się z konsekwencjami. A
konsekwencje tego czynu nastąpiły już za chwilę.
Mężczyzna zamarł, bo
wiedział, że Lara się obudziła. Wiedział, że tak była, bo poczuł łaskotanie jej
mrugających rzęs na swojej szyi.
Trwali tak przez chwilę w głębokiej ciszy. Maykel spodziewał się, co zaraz nastąpi: wśród wyzwisk i klątw z hukiem wyleci z jej łóżka, dostając jeszcze w gębę przy okazji. Nie wiedział już, czy zacząć od przepraszania czy od tłumaczenia, dlatego wciąż milczał. A ręka Lary przejechała po jego ramieniu i skierowała się na twarz.
Trwali tak przez chwilę w głębokiej ciszy. Maykel spodziewał się, co zaraz nastąpi: wśród wyzwisk i klątw z hukiem wyleci z jej łóżka, dostając jeszcze w gębę przy okazji. Nie wiedział już, czy zacząć od przepraszania czy od tłumaczenia, dlatego wciąż milczał. A ręka Lary przejechała po jego ramieniu i skierowała się na twarz.
- Maykel - wyszeptała kobieta w
ciemności, rozpoznając rysy twarzy.
- Laro... Tak bardzo cię przepraszam... Tak bardzo mi przykro, wierz mi, że zrobiłbym wszystko, aby... - Tu Lara przerwała mu, przyciskając swoje usta do niego. Obejmowała jego wargi swoimi ustami tak zachłannie, jakby się bała, że mężczyzna zaraz zniknie albo rozpłynie się w powietrzu.
- Laro... Tak bardzo cię przepraszam... Tak bardzo mi przykro, wierz mi, że zrobiłbym wszystko, aby... - Tu Lara przerwała mu, przyciskając swoje usta do niego. Obejmowała jego wargi swoimi ustami tak zachłannie, jakby się bała, że mężczyzna zaraz zniknie albo rozpłynie się w powietrzu.
Maykel spodziewał się
wszystkiego, ale na pewno nie tak gorącego powitania. Mimowolnie objął jej
talię, przyciskając mocniej do siebie. Po chwili, usłyszał cichutki jęk i Lara
oderwała swoją twarz od niego. Wstała,
w ciemności przebiegła przez pokój i włączyła światło.
"Oho, teraz się zacznie” - przemknęło przez myśl Maykelowi. – „A jednak to była cisza przed burzą." Mylił się.
"Oho, teraz się zacznie” - przemknęło przez myśl Maykelowi. – „A jednak to była cisza przed burzą." Mylił się.
Lara z płonącymi oczami
i policzkami przemierzyła pokój i usiadła na łóżku, przyciągając mężczyznę do
siebie i obejmując jego szyję ramionami.
- Za co mnie przepraszasz, Maykel? - szepnęła, a gdy chciał odpowiedzieć, przyłożyła mu palec do ust. - Za to, że gdybyś nie zmyślił historyjki o zaginionym szefie, to byśmy się nie poznali? A może za to, że gdyby nie te poszukiwanie sztyletu, to bym cię nie pokochała? Co?
- Za to tylko, że musiałem cię okłamywać - odparł, patrząc jej w oczy. Uśmiechnęła się.
- Za co mnie przepraszasz, Maykel? - szepnęła, a gdy chciał odpowiedzieć, przyłożyła mu palec do ust. - Za to, że gdybyś nie zmyślił historyjki o zaginionym szefie, to byśmy się nie poznali? A może za to, że gdyby nie te poszukiwanie sztyletu, to bym cię nie pokochała? Co?
- Za to tylko, że musiałem cię okłamywać - odparł, patrząc jej w oczy. Uśmiechnęła się.
- W takim razie to ci wybaczam, ale
i ty musisz wybaczyć mi to, co ci powiedziałam wcześniej. Wiesz dobrze, że
wcale tak nie myślę.
- Spodziewałem się wszystkiego, ale na pewno nie takiego gorącego powitania. - Uśmiechnął się Maykel, powtarzając na głos swoje myśli. Lara uśmiechnęła się tajemniczo i przytuliła policzek w jego wnętrze dłoni. Westchnęła z ulgą i zerknęła na Maykela spod długich, ciemnych rzęs.
- Chcę widzieć, że to naprawdę ty… - Szepnęła, tłumacząc powód zapalenia światła w pokoju. - Chcę widzieć, kiedy będziesz to robił... - Przejechała palcem po jego twarzy. Jej wilgotne, lekko nabrzmiałe wargi już same w sobie błagały o pocałunek. Maykel przyciągnął ją więc do siebie, całując gorąco.
- Spodziewałem się wszystkiego, ale na pewno nie takiego gorącego powitania. - Uśmiechnął się Maykel, powtarzając na głos swoje myśli. Lara uśmiechnęła się tajemniczo i przytuliła policzek w jego wnętrze dłoni. Westchnęła z ulgą i zerknęła na Maykela spod długich, ciemnych rzęs.
- Chcę widzieć, że to naprawdę ty… - Szepnęła, tłumacząc powód zapalenia światła w pokoju. - Chcę widzieć, kiedy będziesz to robił... - Przejechała palcem po jego twarzy. Jej wilgotne, lekko nabrzmiałe wargi już same w sobie błagały o pocałunek. Maykel przyciągnął ją więc do siebie, całując gorąco.
Obydwoje przestali
myśleć o swoich problemach i kłopotach. W chwili obecnej świat dla nich
przestał istnieć. Maykel chwilowo nie był pewny, gdzie kończy się jego ciało, a
zaczyna jej. Błądził palcami po wypukłościach bioder Lary i ramion. Tulił ją do
siebie coraz mocniej, jakby również upewniając się, że nie śni.
Opadli na łóżko nie wypuszczając się z objęć
ani na centymetr. Maykel zaspokajał ją długim, kojącym pocałunkiem, a potem
powoli uniósł się na łokciach. Opuszkami palców błądził po jej policzkach,
linii nosa i brody, jakby od nowa ucząc się rysów jej
twarzy. Zsunął jej bluzkę z ramion, rozpoznając dłońmi upragnione kształty. Po
chwili, na podłodze leżały ich porozrzucane ubrania.
Maykel przykrył ją swoim
ciałem i przysiągłby, że ich serca biły tym samym rytmem - szybkim i
niespokojnym. Objął kobietę mocno i schował twarz w jej włosach. Lara wyprężyła
się i cichym pomrukiem zadowolenia przywitała ciepłe, zachłanne wargi,
przesuwające się od piersi do brzucha, coraz niżej. Poczuła szorstkie policzki
między udami, usta pieszczące ją coraz żarliwiej. Pocałunki Maykela parzyły,
przyprawiały o zawrót głowy, oszałamiały.
A on wciąż pieścił ją
powoli i ostrożnie, pamiętając, że kobieta wciąż miała świeżą ranę po postrzale,
a trochę z tego względu, że chciał rozkoszować się tą chwilą jak najdłużej.
Gładził ją delikatnie, pieścił ustami, coraz czulej, mniej zachłannie. Nie
powstrzymywał jednak nieuniknionego: wszedł w nią delikatnie, ale Lara i tak
krzyknęła cicho z rozkoszy. Z początku poruszali się wolno, rozmyślnie, jakby
rozkoszując się pierwszym nasyceniem. Stopniowo przyspieszali i ponownie zwalniali, dając sobie i
przeżywając narastającą rozkosz. Podobnie jak za pierwszym razem, Lara
zacisnęła mu ręce na ramionach, prawie wbijając mu w skórę paznokcie i zaczęła
szeptać jego imię jak modlitwę.
Gdy było po wszystkim,
opadli obok siebie bez tchu, szczęśliwi i zaspokojeni. Leżeli przez
chwilę, patrząc sobie w oczy i oddychając głęboko. A potem Maykel zrobił
pierwszy krok: odgarnął kobiecie włosy z jej spoconej twarzy, pochylił się i
wyszeptał te magiczne słowa, muskając wargami jej czoło:
- Kocham cię, Laro.
Nim Lara odszepnęła mu to samo,
poczuła, że teraz dopiero zrozumiała znaczenie słów, jakimi są skrzydła
wyrastające u ramion.
Jakiś
czas wcześniej za tymi samymi drzwiami...
- U,
la, la… - Zachichotała Cornelia, mocniej przyciskając ucho do drzwi. - Teraz to
już poszli na maxa! - Wciąż się śmiała. Nie wiedząc czemu, szybko pogodziła się
z faktem, że Rouglas wolał Larę. Tyle już lat tkwiła w tej samej sytuacji, ona
bardzo go kochająca, a on jej nie, że przyzwyczaiła się do tego.
- No... Teraz to
faktycznie, raj na ziemi. - Zip też się cicho śmiał.
- Ale wiesz co? Chyba
nie powinniśmy. - Cornelia odsunęła się od drzwi. - To ich intymne
sprawy...
- Pewnie, to trochę
chamstwo stać tu i podsłuchiwać. - Zip objął jasnowłosą Cornelię ramieniem. –
Chodź, jesteś zmęczona, może napijesz się czegoś gorącego przed snem?
- I to z miłą chęcią.
Mam ochotę na kubek gorącego kakao, a potem gorąca kąpiel w Lary wannie!
CDN
~gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 26.08.2010 o 20:42
Ty no ja nie mogę! xDTeraz znaleźli sobie wygodniejsze miejsce na ”ten teges”;PŚmiać mi się chciało jak Maykel sraczkował „wejść czy nie, wywali mnie na kopach” xDBoski rozdział..;) Tak jak wszystkie inne;)Zapewne w komentarzu do 30 rozdziału będziesz widzieć buźkę „;(” bo pewnie mi pocieknie łezka, że to koniec już ich przygody…(Przynajmniej w tej części;))Będę męczyć Cię z tą kontynuacją;) Jakbyś chciała pogadać (tak ogólnie) to mój nr. gg:7626437