sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 10 - Tajemnicza rozmowa

- Dzisiaj jest ten wielki dzień! - Szalał po pokoju Will.
Lara otworzyła oczy i z przerażeniem stwierdziła, że wciąż leżała obok Maykela, a przed chwilką miała głowę opartą na jego torsie. Do tego, mężczyzna ciasno oplatał ją swoimi ramionami.
Rozejrzała się po pokoju i stwierdziła, że na szczęście nie byli jedynymi: Cornelia i Sven spali objęci na kanapie, Lilly chrapała Robowi na kolanach, a ten spał w fotelu.
Will ganiał po pokoju jak szalony, próbując ich wszystkich dobudzić. Lara spojrzała przed siebie i aż drgnęła - Marc Miller celował w nią swym zabójczym, nienawistnym spojrzeniem. Widać było, że był na nią za coś wściekły. Kobieta oderwała od niego wzrok i uścisnęła ramię Maykela.
- Wstawaj, Maykel – powiedziała mu do ucha. - Pobudka. Zapomniałeś, że dzisiaj jest wasz wielki dzień? Will oznajmia to całemu światu.

Maykel otworzył oczy, rozluźniając uścisk. Lara uniosła się i podparła na łokciu, wciąż patrząc na mężczyznę. Drugi raz spróbowała wyobrazić sobie, że obok niej leżał Kurtis. I znowu nie poczuła dawnego  podniecenia, dawnej radości. Spostrzegła, że dziwnie  się składało, ale w owej chwili czuła, że cieszy się obecnością Maykela, a nie Kurtisa przy sobie.
Czarnowłosy przygarnął ją za talię do siebie, przytulając twarz w jej brzuch.
- Jeszcze chwilkę - mruknął, nie otwierając oczu.
Lara zadrżała. Ujęła twarz Maykela w swoje ręce i delikatnie odsunęła go od siebie.
- Nie na za dużo sobie pozwalasz, Rouglas? - To mówiąc, pocałowała go w czoło.
- No właśnie? – Zgodził się mrożący krew w żyłach głos. Przed nimi stanął Marc, patrząc z furią na Maykela. - Chyba się pan zapomina, panie Rouglas. Radzę oprzytomnieć. Natychmiast. – Jego głos, przypominał stal. Blondwłosy Marc przeniósł teraz wzrok na Larę: 
- A pani, niech się lepiej przyszykuje do poszukiwań sztyletu – poradził. - Mówiłem już , że chcę, by go pani odnalazła.
Larę zatrzęsło z nerwów.
- A pan mi nie ma nic do rozkazywania - odparła wściekle. - Nie jestem członkiem pańskiej ekipy.
- Ale pracuje pani dla nas - wycedził Marc przez zęby.
- Chyba się pan myli, bo...

- Lara! - Głos Maykela był surowy i nie znoszący sprzeciwu. - Spokój.
- No, właśnie. Powinieneś nauczyć swoją... Wspólniczkę trzymania języka za zębami w mojej obecności. - Marc oddalił się.
Lara aż kipiała z oburzenia.
- Widziałeś go?! Widziałeś?! Będzie mi tu rozkazywał! – pomstowała.
- Uspokój się. I nigdy więcej nie zwracaj się w ten sposób do Millera. - Maykela głos wciąż był surowy.
- Co?! On mi nie ma nic do rozkazywania!
- Ma ci do rozkazywania. Pracujesz dla naszej ekipy, przyjęłaś nasze zlecenie.
Lara otworzyła usta. Aż trzęsła się z nerwów.
- A ty co?! – zaatakowała Maykela. - Jeszcze go bronisz?! Oszalałeś?! Dajesz tak sobą pomiatać?! I dlaczego nie odezwałeś się, gdy on się do nas rzucał?!
- Bo w przeciwieństwie do ciebie… - Maykel raptownie wstał i cisnął w Larę surowe spojrzenie. - Umiem panować nad negatywnymi emocjami. - To mówiąc, skierował się do łazienki.
I tak popsuł się cały ranek. Z romantycznej pobudki w ramionach Maykela nie zostało nic. Lara, mając grobowy nastrój, czesała się w łazience, Maykel dopinał wściekły koszulę, Lilly czyściła buty, a Sven siedział w salonie i reperował spluwę.
- Humory wszystkim się zryły - podsumował głupio Will.
- Zamknij się, Willu-debilu! - parsknęła Lilly w jego kierunku.
Zrymowanie z debilem byłoby dość zabawne, gdyby nie poważny nastrój, jaki otaczał wszystkich.
- Co, zadowolony jesteś z tego, co robimy?! – kontynuowała oburzona Lilly. – Że… ten?! Że… no,  sam wiesz co!
- Lilly, hamuj się! - odezwał się Maykel. Był naprawdę mega wkurzony.
- Nie będę się hamować! – oznajmiła Lilly, wstając. - To nie jest w porządku, Maykel! Sam dobrze o tym wiesz! Co, pasuje ci, że wiesz w co ją pakujesz?! No i  dobrze ci z tym?!
Lara odłożyła szczotkę w łazience i zamarła. Jaką "ją"? Czyżby kłótnia w salonie dotyczyła jej samej?
- Czuję się z tym wystarczająco źle, kurwa mać!!! - Maykel trzasnął rękami o stół. - Ale to niczego nie zmieni!!! Wiedzieliśmy, co robimy, od samego początku!
- Właśnie! - wtrąciła się Cornelia. - Ja też myślałam, że przyjdzie mi to łatwiej, a jest mi bardzo ciężko! Ale nic już nie zmienimy, jest już za późno! Trzeba się z tym pogodzić!
- Taka prawda - poparł ją Will.
- Prawda to jest taka… - Lilly nie zamierzyła odpuścić. - Że to porządna dziewczyna, a my ją wrednie wrobimy!
- Lilly!!! - Całe towarzystwo z przerażeniem ryknęło do kobiety.
Lara stała w łazience cała drżąca. Czuła, że chodziło o nią, że Lilly mówiąc o dziewczynie, którą w coś wrobią, miała ją na myśli. Boże Święty, co się dzieje? Co oni przeciwko niej knuli?
- Gdzie ona jest? - Lara usłyszała cichy głos Maykela.
- Spokojnie, wyszła na dwór, nic nie słyszała - powiedziała uspokajająco Cornelia. 
- Przepraszam, naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje… - Głos Lilly  załamał się.
- W porządku - uspokoił Sven. - Wszystkich nas to dotknęło, musieliśmy wyrzucić z siebie te emocje. Dajmy spokój i skoncentrujmy się na pracy.
- Racja.
- Zbierajmy się.
Ktoś energicznie szarpnął drzwiami od łazienki.
- Cholera, kto siedzi w tym kiblu tyle czasu?! - wrzasnęła Lilly.
Więc Lara otworzyła drzwi i stanęła w nich, odszukując wzrokiem Maykela. Gdy ją zobaczył, od razu pojął, że kobieta była w łazience i od początku wszystko słyszała.
Mimowolnie podszedł do niej, stając naprzeciwko. Tchórzliwa Lilly gdzieś się zmyła.
- Powiesz mi, o co chodzi? - spytała Lara, patrząc na Maykela dziwnym spojrzeniem. Oddychała nierównomiernie, niespokojnie. Była pełna złych przeczuć. 
Maykel w jednej sekundzie znalazł się przy niej i otoczył ją mocno ramionami.
- Nic się nie martw, wszystko będzie dobrze - szepnął, przytulając ją mocno.
- Kogo macie zamiar w coś wrobić, Maykel? Może mi powiesz, co? - Lara wyszarpnęła się z uścisku, patrząc nieufnie na Maykela.
Mężczyzna groźnie zmienił się na twarzy.
- Często podsłuchujesz cudze rozmowy? - warknął.
Lara siliła się na spokój.
- Odpowiedz - rozkazała.
Mierzyli się wściekle wzrokiem, jeden drugiego. W końcu, Maykel przerwał ciszę:
- Ostrzegałem cię na początku, że nie wtrącamy się sobie do biznesu. Nie łam teraz tej zasady. – I to mówiąc, odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Lara dyszała wściekle. Lilly patrzyła na nią współczująco, jakby chciała ją przed czymś ostrzec. Opiekuńczo objął Larę ramieniem sympatyczny Sven.
- Nie próbuj tego nawet zrozumieć. – Doradził kobiecie. - Lepiej, żebyś nie wiedziała, co tak naprawdę się tu kręci. - Dodał tajemniczo.
- Powiedz mi - poprosiła Lara. - Chcę wiedzieć.
- Nie chciej - rzekła Lilly. - Naprawdę nie chciej.
- I Maykela w tym biznes, aby to wszystko porządnie zakończyć. – Sven ruszył w kierunku drzwi. -  Ma jeszcze szansę, aby dobrze to rozegrać.
- Ale co?!! - Lara trzasnęła rękami o stół. Nienawidziła takich sytuacji. Miała ochotę zadusić Maykela.
- Przykro nam, Laro. - Sven i Lilly skończyli gadkę i wyszli, zostawiając ją samą.
Rozdrażniona, zabrała plecaczek i swoje spluwy. Na dworze, z furią weszła do auta Maykela, trzaskając drzwiami. Jak już wcześniej wspomniałam, miała ochotę go zadusić. Dyszała ciężko. Na tyle siedziała Cornelia, Sven i Will.
Maykel ruszył z miejsca. Słońce mocno dzisiaj grzało i raziło w szybę. Mężczyzna włożył na nos ciemne okulary. To nie spodobało się Larze, bo tym sposobem nie widziała wyrazu jego oczu. Chciała cokolwiek z nich wyczytać, jakąś podpowiedź do tej tajemniczej rozmowy, którą słyszała rano. Przechyliła się i z nerwami ściągnęła mu okulary.
Obrzucił ją niechętnym spojrzeniem, milcząc.
- Myślałam, że główną podstawą pracy w ekipie, jest szczerość między sobą - warknęła kobieta, nie mogąc się dłużej powstrzymać.
- Dobrze myślałaś - odpowiedział jej Maykel powoli. - Ale przeważnie tak bywa tylko w teorii.
- Dlaczego coś przede mną ukrywasz?
- Ta sprawa nie dotyczy ciebie.
- Wydaje mi się, że dotyczy. Usłyszałam rano, że chcesz kogoś oszukać, a przed chwilką, że masz jeszcze szansę się z tego wycofać!

Maykel zbladł na twarzy i nerwowo zacisnął ręce na kierownicy.
- Po raz kolejny ci powtarzam, żebyś nie interesowała się nie swoimi sprawami - warknął wściekle.
- To są też moje sprawy! Pracuję z wami, jak już zdążyłeś mi to rano wypomnieć, więc równie dobrze to ja mogę ulec temu chytremu  spiskowi, który uknułeś!
- Czy ty oszalałaś, do mocnej cholery?!! Co ty w ogóle wygadujesz?!! Słyszysz  siebie?!! - Maykel już też zaczął krzyczeć, - Uroiłaś sobie jakieś pieprzone herezje i mimo że nie masz pojęcia o sprawie, to się jeszcze wtrącasz!!!
- To po co się tak denerwujesz, jak nic się nie dzieje?!! Co?!! No, pytam się?!!
- Bo opowiadasz jakieś herezje z kosmosu wzięte!!! I jeszcze masz pretensje!!!
- A skąd wiem, czy ty nie próbujesz mnie przypadkiem zabić, co?!!
- SŁUCHAM???!!!
- Może planujesz na mnie jakiś zamach, no, dalej, przyznaj się!!! Może jeszcze zdążę zwiać!!!
Maykel zaczął głęboko oddychać, próbując się uspokoić. Bardzo trzęsły mu się ręce. Przetarł dłonią spocone czoło.
- Nie chcę cię zabijać. Nie mam w tym interesu - mruknął. Głos też mu się trząsł. - I proszę cię, skończ już z tym tematem na dziś. 

Croft posłuchała. Oddychając ciężko, wlepiła wzrok w boczną szybę. Teraz Maykel prowadził bardzo nieuważnie, nie mógł skupić się na drodze. Raz zahamował raptownie, bo nie zauważył przed sobą wyjeżdżającego samochodu - wszystkich zarzuciło do przodu. Potem omal nie wjechał do rowu, bo za mocno skręcił w zakręt.
Lara zerknęła na niego z ukosa. Widziała, że bardzo był roztrzęsiony. Zdawała sobie sprawę, że to ona była tego powodem. Żałowała, że zaczęła kłótnię z Maykelem. Nie powinna go denerwować przed pracą. Chciała to teraz jakoś odkręcić, szczerze mówiąc, miała ochotę go przytulić albo chociaż uspokajająco dotknąć jego policzka.
Nie było czasu - nim to zrobiła, podjechali pod zbrojownię. Przestraszona trójka z tyłu, wysiadła, cicho zamykając drzwi. Lara była im wdzięczna, że nie odzywali się w trakcie jej kłótni z Maykelem.
- Podwieźć cię pod ten pałac? - spytał mężczyzna, nie patrząc na nią.
- Nie, tu wysiądę.
Wysiedli obydwoje.
- Na pewno nie chcesz samochodu? - Maykel dalej na nią nie patrzył.
- Na pewno. To jest blisko.
Niebieskooki zamknął auto.
- Maykel... posłuchaj... – zaczęła Lara.
- Nie. - Mężczyzna pokręcił głową. - Lepiej już nic nie mów. Tak będzie lepiej dla nas dwojga.
Lara zdała sobie sprawę, że to niebezpieczna misja i nie wiadomo, czy spotkają się jeszcze w tym samym gronie.
- Uważaj na siebie - powiedziała więc szczerze, bo bardzo chciała, by na siebie uważał.
- I ty też. - Maykel w końcu spojrzał na kobietę. Wzrok miał dziwny, jakby przestraszony. Jakby chciał wziąć ją w ramiona i odciągnąć daleko stąd. - To powodzenia. - Z tymi słowami, oddalił się.
- Wzajemnie - odparła Lara, czując , że zaczęła popadać w obrzydliwy humor. W zły, okropny humor, idealny do tego, by wytępiać chińską mafię, która ukradła sztylet.
Lara Croft raźno ruszyła przed siebie.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz