sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 15 - Pechowy powrót do domu

Szli ciemnymi ulicami.
- Ale tu ciemno! - Lara tuliła się do Maykela. - Boję się! - wołała, robiąc do niego słodkie oczka. Obydwoje wybuchnęli śmiechem.
- Nie bój się maleńka, w końcu jesteś ze mną! - Pochlebiał sobie Maykel.

Cornelia podbiegła do nich i wzięła Larę pod rękę.
- A może… - Chichotała się po pijacku. - A może pójdziemy pod latarnię i coś zarobimy? Co? Hi, hi, hi...
- O, ho, ho! - Larze ta propozycja jak najbardziej przypadła do gustu. Chwyciła Cornelię za nadgarstek i pociągnęła za sobą. – Chodź, chodź, zarobimy!
Tuż za rogiem...
Kurtis Trent wracał z balu skołowany, zamyślony i w obrzydliwym nastroju. Wciąż myślał o Larze Croft, którą dziś widział. Najbardziej nie mógł przeboleć tego, że tak dobrze się bawiła. Dlaczego on nie mógł o niej zapomnieć?! Dlaczego nie mógł przestać ją kochać?! Dlaczego nie zaprosił dzisiaj jakiejś kobiety do towarzystwa i nie bawił się tak świetnie jak ona? Była tak pochłonięta tańcem i zabawą z tym czarnowłosym typkiem, że nawet gdyby sama królowa Elżbieta stała obok, to ona by jej nie zauważyła. Nic więc dziwnego, że nie widziała Trenta. A celowo czasami przechodził w taki sposób, aby go ujrzała. Ale sorry, zwykle wtedy patrzyła temu facecikowi w oczka, mrugając rzęsami jak jakaś głupkowata panienka z głupkowatego serialu. A on nie był lepszy! Też rozbierał ją wzrokiem, cholera jasna!
 Kurtis nagle przystanął. Chwilowo myślał, że ktoś kogoś bił, bo takie krzyki dochodziły zza rogu. Po chwili rozpoznał, że były to jakieś pijackie okrzyki i śmiechy. Jakoś za rogiem, cholera, akurat miał tamtędy przechodzić. „I świetnie” - pomyślał nagle. Był w takim obrzydliwym nastroju, że z miłą chęcią pozadzierałby sobie  z tą pijaną młodzieżówą za rogiem.
Ruszył przed siebie, jednak z natury ostrożny, wolał najpierw przystanąć i wychylić się, aby sprawdzić kogo miał przed sobą. I całe szczęście, że to zrobił nim zaczął zbędną awanturę!
To, co zobaczył, po raz drugi dzisiaj spowodowało, że zakuło go serce. Nie chciał już dzisiaj widzieć na oczy Lary Croft, a tu pech chciał, że znajdowała się akurat za rogiem. Ale nie była sama, tylko ze swym nieodłącznym dzisiaj towarzystwem. Widok Lary, tak seksownie ubranej wkurzył go jeszcze bardziej. To dla tamtego typka się tak ubrała, nie dla niego! Ale... zaraz, zaraz co ona wyprawiała?!!
Kurtis z przerażeniem patrzył, jak Croft i jej koleżanka, urocza blondyna w zielonej sukience, przeginają się i wyginają pod latarnią!
- Coś mały ruch dzisiaj! - Parsknęła śmiechem Lara.
Kurtis widział, że kobieta była kompletnie wstawiona. Boże, jak mogła tyle wypić?!! Zawsze była taka rozsądna!!!
- Ooo, ja też chcę stanąć pod latarnią! - Dołączyła do pań ta rudowłosa Lilly.
- Lilly! - Na pierwszy plan wysunął się... ten mężczyzna, z którym dzisiaj prowadzała się Lara. Kurtisa zatrzęsło z nerwów, miał ochotę odstrzelić gościowi łeb za wygląd, zachowanie i ogólnie za całe istnienie.  - Lilly, wyłaź w tej chwili spod latarni, mówię ci to jako twój rodzony brat!!!
Ogólny wybuch śmiechu.
 - Oj, Maykelku, ty weź nie marudź tylko płać za którąś i tyle!!! – piszczała rozchichotana Lilly.
„Boże, czy oni muszą tak wrzeszczeć na całe miasto?” - Kurtis już naprawdę był wkurzony.
-  Właśnie ! - zgodziła się Lara. - Płacisz i tyle!
- Dobra! - Maykel zrobił krok do przodu.

- Ciekawe, którą z nas wybierze! - zawołała rozbawiona Cornelia.
- Oczywiście, że mnie! - Ku zgrozie Kurtisa, Lara oparła się o latarnię jedną ręką i pochyliła się do przodu. - Mój Misiu-Pysiu!!! - zawołała do tego faceta, a inni zarżeli ze śmiechu.
Maykel podszedł do Lary.
- Na pewno tego chcesz? – zapytał, wciąż ciągnąc żart zapoczątkowany przez kobiety.
- Ojejku, Mayke, jaki ty jesteś beznadziejny! Przecież dziwkę się o to nie pyta! - pouczyła go Cornelia.
- Właśnie! - poparła ją Lara.
- Ty bierzesz jak swoją i jedziesz! - Rob poklepał go po ramieniu.

Teraz dopiero towarzystwo się ubawiło. Zaniemogli aż ze śmiechu, tak głośnego, że trzeba było być głupim albo ślepym, aby nie widzieć na pierwszy rzut oka, że wszyscy byli pod wpływem alkoholu. Lara tak się śmiała, że oczywiście straciła równowagę. Gdyby nie Maykel, wyrżnęłaby się na chodnik jak długa. Ale Maykel chwycił ją za biodra, mocno przyciągnął ku sobie i wpił swoje usta do jej w gorącym pocałunku.

Kurtisa serce zabolało o sto razy mocniej niż przed chwilą. To, co widział, potwornie go raniło, przeszywało bólem całe ciało. „To niemożliwe...” - Powtarzał sobie w myślach. - „To niemożliwe... Ten mężczyzna... Tak zachłannie ją całował, przesuwał rękami po jej plecach... A ona? Kurtis z przerażeniem patrzył, jak Lara zarzuciła temu mężczyźnie ręce na szyję i jak rozpaczliwie garnęła się do niego, chcąc być jak najbliżej. Towarzystwo jeszcze tego nie widziało, bo dalej zanosiło się śmiechem z dowcipu Roba.

- O ja pierdolę!!! - wrzasnęła w końcu Lilly piskliwie na cały głos. - Lara Croft całuje się z moim bratem pod latarnią!!!
 Trent pomyślał, że przy odrobinie szczęścia tylko połowa mieszkańców miasta usłyszy, co robi Lara Croft, gdzie i z kim. Przy mniejszym szczęściu - usłyszą to wszyscy mieszkańcy. Albo zjedzie się tu prasa z policją. To samo widać przyszło na myśl tej blondynie.
- Ło żesz ty kurwa!!! - zawołała wesoło, zaciskając pięść, która imitowała mikrofon. - Pani Croft, jestem reporterką z "Timesa", czy pani zamierza uprawiać seks z tym mężczyzną pod tą latarnią?!! - Podstawiła Larze niby-mikrofon pod nos.
Lara odkleiła się na chwilkę od Maykela.
- Spierdalać, jestem zajęta! - powiedziała ze śmiechem i wróciła do całowania się z Maykelem.
„Coraz lepiej” - pomyślał Kurtis, wciąż patrząc na tą scenę. Chciał odejść i jednocześnie nie mógł.
- No nie! Ja nie będę gorsza od swojego brata!!! - wrzasnęła Lilly. - Jaki brat taka siostra! No dalej, który mnie weźmie?!! - zwróciła się do dwóch panów stojących na chodniku.
- Ja! - Na ochotnika zgłosił się jej mąż, Rob. I już druga para całowała się pod latarnią.
- My nie będziemy gorsi, prawda, skarbie?!! - zawołał Sven.
- Oczywiście, ale chodź, my to zrobimy jeszcze lepiej od nich, bo na leżąco!!! - Cornelia rozłożyła się wygodnie na chodniku, zapominając, że miała na sobie krótką, zieloną sukienkę.
- Jasne, na leżąco najlepiej! - Sven umiejscawia się na niej.
- Lara!!! – zawołała wtedy Cornelia. - Zobacz, ty tak nie umiesz!!! Patrz!!!
Lara oderwała się od Maykela i popatrzyła na Cornelię leżącą na chodniku  i rozstawiająca szeroko nogi. Brązowowłosa spoważniała na twarzy.
- Ja mam tak nie umieć?!! Ja?! Ja mam tak nie umieć?!! Ja?! - oburzyła się. – Chodź, kochanie, pokażemy im, że też tak umiemy, a nawet jeszcze lepiej!!! - To mówiąc, Lara pociągnęła Maykela za sobą. Już była chętna do położenia się na chodniku, lecz mężczyzna zatrzymał ją w połowie, unosząc za łokcie.
- Popatrz, kotku, mamy auto do dyspozycji, pokażemy im jak jest najlepiej to robić!!! - zadecydował ze śmiechem.  Faktycznie, obok stało ich auto. Lara, zadowolona, w szpileczkach pobiegła w jego                  kierunku, potem wzięła rozmach i jednym, pełnym ruchem usadowiła się na jego masce. Maykel podszedł do niej.
Kurtisa, wciąż stojącego za rogiem, poraziło niczym prądem. Nie mógł zapanować już nad złością. Lepiej, dla ich dobra, niech nie pozwalają sobie na za dużo na jego oczach, bo się to źle skończy. Trent nerwowo zacisnął pięści, oddychał głęboko, starając się uspokoić. Ale to nie pomogło, to, co teraz zobaczył, zadecydowało o wszystkim. Nie był w stanie tego przecierpieć i dalej się ukrywać.
 Mianowicie, Lara rozsunęła nogi, a ten mężczyzna – Maykel bodajże, stanął pomiędzy nimi, wypełniając sobą tę pustą lukę. Lara wygięła się do tyłu, prawie całkowicie leżąc plecami na masce. Maykel przyciskał ją sobą jeszcze mocniej i znów namiętnie się całowali.
Ale nie trwało to długo, bowiem ogarnięty furią Kurtis wyskoczył zza rogu jak z procy.
W sekundzie dotarł do tego mężczyzny, chwycił go od tyłu za koszulę, odwrócił do siebie i z całej siły przywalił mu w twarz. Zaskoczony atakiem Maykel upadł na ziemię, krwawiąc z dolnej wargi.
I w tym momencie to przestało być śmieszne. Lilly z Cornelią zaczęły krzyczeć, a Lara była w szoku.
- Trent! - zdołała tylko wykrzyknąć. Więc to jednak jego widziała wcześniej, był na balu!!!
- Jaki sprzęt?! - Nie dosłyszał Rob.
- Gdzie jest natręt?! - Co innego zrozumiał Sven.

Lara, wciąż w szoku zsunęła się z maski... Widziała Kurtisa przed sobą, lecz on... był w trakcie wyzywania Maykela:
- Zabiję cię, ty sukinsynie, jeśli jeszcze raz ją tkniesz!!! Słyszysz, co mówię, gnoju?!! - Kurtis zamachnął się, by zadać mężczyźnie kolejny cios. 
– Przestań, Kurtis, nie rób tego!!! - Lara uwiesiła mu się na ramieniu, powstrzymując atak.
- Tak?!! A ty będziesz następna!!! - Trent naprawdę był w furii. Co prawda, nie uderzył kobiety, lecz popchnął ją, chcąc odsunąć od siebie. Lara, pod wpływem alkoholu i tak miała problemy z utrzymaniem równowagi, więc poprzez silne odepchnięcie, upadła na betonowy chodnik, prosto na swoje gołe plecy. Odezwały się niedawno nastawione żebra ze zdwojoną siłą. Kurtis nie wiedział, że kobieta była kontuzjowana, dlatego sam zdziwił się, gdy wydała z siebie niepohamowany okrzyk bólu.
Maykel od ostatniego zajścia z Marcem, był strasznie wyczulony na jej cierpienie. Chronił ją od tamtego czasu przed wszelakim bólem, w ramach zagłuszenia własnego sumienia. A teraz ten psychopatyczny gość rzucił się na nich i spowodował u niej ten bolesny jęk!
Teraz to Maykel wpadł w furię, która była o wiele silniejsza niż normalnie, bo podziałał tu także alkohol.
- Ty skurwielu! – Czarnowłosy w jednej sekundzie rzucił się na Kurtisa, uderzając go w gębę z przeogromną siłą. Następnie, chwycił go za szmaty i rzucił o samochód. Potem dopadł go tam, próbującego się podnieść i znowu zaczął go lać po pysku. Bójka sięgnęła drastycznych wymiarów. Kurtis nie tego się spodziewał. Nie przewidział, że ten mężczyzna tak dobrze umiał się bić. Atakował błyskawicznie, nie dając szans na obronę, a sam unikał ciosów poprzez bezbłędnie wykonane uniki. Szanse byłyby więc wyrównane, bo i Kurtis lał się nieźle, ale szybko pojął, że pakowanie się w pijane towarzystwo, z trzema pijanymi facetami na czele, było błędem. Bowiem Rob ze Svenem ochoczo przyłączyli się do bójki. Trzech pijanych na jednego trzeźwego? Wyrok szybko został przesądzony: już po chwili Kurtis leżał na chodniku, brocząc obficie krwią, a trzej panowie tryumfowali swoje zwycięstwo.
- Nie będzie nam tu skurwiel podskakiwał, nie?!! - Wymachiwał pięścią Rob.
- Jasne! - wrzeszczał Sven. - My mu kurwa pokazaliśmy!!!
- Kurwa, ma gościu szczęście, że mam dobry humor dzisiaj, bo bym go zabił inaczej!!! - wydzierał się Maykel. Wzrokiem odszukał Lary. Kobieta stała na chodniku w swej złotej kreacji, w potarganych, brązowych lokach. Była przerażona, podobnie jak Cornelia i Lilly. Wszystkie trzy tuliły się do siebie. Lara nie wiedziała, do którego z mężczyzn miała najpierw podejść. Do Kurtisa czy Maykela? Wybrała tego drugiego.
- Przepraszam! - Rzuciła się w jego ramiona, omal nie płacząc.
- Za co? - Chciał wiedzieć Maykel, upewniwszy się najpierw, że nic jej się nie stało.
- Za to. - Archeolożka pocałowała go w rozcięcie na dolnej wardze, a potem na czole. Ku jej zaskoczeniu, Maykel rozroześmiał się radośnie. 
- Co ty, kochanie, nie przepraszaj mnie za to. Widziałaś, jak się świetnie laliśmy?!! - Czarnowłosy był z siebie dumny, niebieskie oczy ponownie zabłyszczały mu się wesoło. - Noż kurna, dawno się tak nie trzaskałem jak z tym gościem, normalnie tego mi było trzeba!!!
 - No, super było!!! Aż żem trochę wytrzeźwiał z tego wszystkiego! - śmiał się zadyszany Sven.
To była prawda. Wszyscy trochę wytrzeźwieli. Cornelia pochyliła się nad zakrwawionym Kurtisem.
- Halo? Żyje pan? Halo? - pytała głupkowato, zasypując mu twarz włosami. I ją Kurtis miał ochotę zabić, ale był zbyt poturbowany, by nawet wstać. - Mayke, ale on chyba naprawdę umarł!!! - krzyknęła Cornelia do Maykela.
- Co?! Kurwa!!! - Mężczyzna się przeraził. – Pójdę siedzieć!!! - poinformował obecnych.
- Zapłacę za ciebie kaucję! - pocieszyła go Lilly.
Maykel stanął jak wryty.                                                    
- Lilly, Boże, jesteś taką kochaną siostrą! - zawołał.
- Ja też cię kocham! - odkrzyknęła Lilly bliska płaczu i następnie ściskali się już w ramionach.
Lara wyciągnęła bandaże z apteczki w aucie i chociaż chciała być poważna, to nie mogła powstrzymać chichotu, słysząc, co działo się na dworze. Korzystając z okazji, że pijane rodzeństwo dalej wyznawało sobie miłość, kobieta klęknęła koło Kurtisa i Cornelii. Położyła mężczyźnie rękę pod głowę.
- Kurtis, słyszysz mnie, wszystko okey? - próbowała nawiązać z nim kontakt.
Otworzył oczy.
- Nie dotykaj mnie. - To brzmiało jak groźba.
- Daj spokój - poprosiła kobieta i zaczęła przemywać mu rany. Cornelia ochoczo jej pomagała.
- Kochanie, zostaw to. - Maykel podciągnął brązowowłosą za łokcie i popatrzył na Kurtisa z uśmiechem. - A ty, chłopie, wstawaj i nie udawaj już tyle, no!
- Właśnie ! - zgodził się Rob. - Wstawaj i nie udawaj! Dogadamy się!
- Ale z was dowcipnisie, przecież on nie może wstać! - wyjaśniła problem Cornelia.
- Nie? - zdziwił się Maykel. Rob ze Svenem też byli zdziwieni. Po chwili, na twarz Maykela wtoczył się dawny uśmiech. - A no pewnie, że nie może! - zgodził się zadowolony. - Przecież my mu przed chwilą pokazaliśmy z chłopakami na co nas stać!
- No, właśnie, właśnie. - Lilly pochyliła się nad rannym mężczyzną. - Ale dziewczyny powinny mu przemyć te rany Maykel, nie hamuj ich. Spójrz na te obrażenia, kurwa, jeszcze jakiegoś zakażenia dostanie i dopiero będzie.
- Nie ma mowy, dziewczyny nic nie będą robić. - Maykel wziął głęboki wdech i wyciągnął kluczyki od wozu. - Ja go zawiozę do szpitala, tam się lepiej na tym znają, bez obrazy, panienki.
- Mayke! - Cornelia podniosła się z kolan. - Jestem wzruszona twoją dobrocią, jakie ty masz złote serce! - Blondynka pocałowała go w policzek. - Nie znam drugiego faceta, który by najpierw pobił gościa, a potem wykazał chęć zabrania go do szpitala!
- A bo widzę, że ona tego chce. - Maykel wskazał na Larę, czym do reszty podbił jej serce. Tak bardzo wiedział, co czuła i czego pragnęła w danym momencie!
- Dziękuję! – Lara, podobnie jak Cornelia, pocałowała go w policzek.
- No, dobrze! - Sven otworzył drzwi auta. - To pakujemy gościa do wozu!
- No, dawać go na tylne siedzenie!
Rob z Maykelem podnieśli na wpół przytomnego Trenta i wrzucili niezbyt delikatnie do auta.

- No, to jedziemy.
CDN 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz