sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 16 - Na ratunek

Jechali oświetlonym miastem. Maykel siedział za kierownicą, prowadząc lewą ręką. Prawą, trzymał na kolanie Lary, siedzącej obok niego na siedzeniu obok kierowcy.
- Jedź ostrożnie, Maykel - mówiła mu wciąż kobieta, głaskając jego dłoń. - Nie zapominaj, że jesteś po spożyciu alkoholu.
- Nie zapominam, wolno jadę. A zresztą, nawet gdyby złapały nas teraz gliny, to przecież wszyscy to moi starzy kumple. - Maykel raptownie oderwał wzrok od jezdni i błyskawicznie  pocałował Larę w policzek. - Niczym się nie musisz martwić, skarbie.
Zachichotała.
- Chyba nawet nie chciałoby im się teraz stać na drodze, wszyscy pewnie w twoim stanie wracają teraz do domu z balu.
 Maykel też się roześmiał.
- Dobrze mówisz. – Zerknął w lusterko na tył. - Może państwo by się tak miłym panem też zajęli, co? - zaśmiał się. Na tyle bowiem leżał Kurtis, a obok niego gnieździł się Sven, trzymając Cornelię na kolanach. Obydwoje całowali się gorąco.
- I co on by jeszcze chciał? – parsknął Sven i z powrotem zajął się Cornelią.
Lara dziękowała opatrzności, że Maykel siedział za kierownicą. Gdyby to ona musiała siedzieć mu z tyłu na kolanach, to na pewno też nie mogłaby się mu oprzeć. A wtedy Kurtis czułby ogromny ból, patrząc na nich. Teraz leżał z zamkniętymi oczami, lecz otwierał je czasami, całkiem przytomnie. Był nieźle poturbowany. Lara wcale się nie dziwiła, widziała przecież Maykela, Svena i Roba w akcji.
        Czy mogła być zła na Maykela? Może powinna. Ale nie mogła. To Kurtis zaatakował go pierwszy. Być może Maykel nie podjąłby się tej bójki, gdyby Trent nie popchnął jej wcześniej na beton. Mężczyzna rzucił się w jej obronie. To za nią zebrał te wszystkie ciosy. Fakt, Kurtis oberwał mocniej, ale sam się o to prosił.
„Dlaczego nas zaatakował?” - myślała ciągle kobieta. Czyżby dalej los Lary go obchodził? „A może był o mnie zazdrosny?” - przemknęło jej przez głowę. Zazdrosny? Na Boga, cóż za ironia! Przez 3 lata nie zatroszczył się o to, by w jakikolwiek sposób się nią zainteresować. A ona wtedy na niego czekała, cicho żyjąc swym życiem odkrywcy i archeologa. Mógł chociaż wykonać głupi telefon, by chociażby zapytać czy żyła, jak się miała. A może sobie myślał, że Lara pod jego nieobecność będzie żyła jak zakonnica? „Ho, ho,  to grubo się pan myli, panie Trent!” - Lara wciąż biła się z myślami. – „Nie składałam panu żadnej przysięgi wierności, mogę sobie robić, co mi się spodoba. Pański czas już minął, a miał pan trzy lata szansy powrotu do mnie”. Croft poczuła, że chwilami była zła na Trenta za okaleczenie Maykela. Dobrze, że Rouglas tak łatwo to przyjął.

Dojechali pod jakiś szpital i kobieta musiała przerwać swe rozmyślania.
- Czekaj, Mayke, chwilka! - Olśniło Cornelię na tyle.
- Co?
- A jak wy go chcecie tam wnieść do szpitala?

- Normalnie, weźmiemy go ze Svenem pod ręce, no nie, Sven?
- Dokładnie.
 - Nic nie rozumiecie! - Lara  od razu zrozumiała, o czym myślała Cornelia. - Chodzi o to, że jak go tam wniesiecie, to od razu zapytają, co się stało. No, na pierwszy rzut oka widać, że to było pobicie, a wy możecie zostać jako główni podejrzani, zresztą zgodnie z prawdą. Tym bardziej, że  sami... No... Hmm...
- Nie wyglądacie najlepiej. - Dokończyła Cornelia z lekkim chichotem.
- Ale jak to? - oburzył się Maykel. - Mi nic nie jest! - Zgrywał twardziela.
- A mnie nawet nie tknął! - Wymądrzał się także Sven, pomijając, że krwawił z wargi, nad czołem, na ramieniu i miał rozdartą koszulę.
- Dobrze, dobrze, panowie Mądralińscy, jest tylko jedno wyjście. - Lara odpięła pas. - My go tam zaniesiemy z Cornelią.
- Chyba zwariowałaś! - ocenił Maykel.
- Dawaj, Cornelia. - Ponagliła ją Lara, ignorując Rouglasa i wysiadając z auta. Cornelia zrobiła to samo.
- Powariowały. - Kontynuował swe zdanie Maykel, ale w końcu doszedł do słusznego wniosku, że to chyba jednak był dobry pomysł. Pomógł kobietom wytaszczyć Kurta z tylnego siedzenia. Ten już nieco ochłonął              i był w stanie ustać na nogach. Blondynka z brunetką wzięły go więc tylko pod ramiona i powoli ruszyły w kierunku schodów. 
- Jak się będą tam rzucali, to powiedźcie, że znalazłyście go na asfalcie! - Dawał im wskazówki Maykel. - A ja dzwonię do kumpli, jakby ci ze szpitala zgłosili sprawę, to nasi już będą wiedzieć, żeby odrzucić ją od razu!
- Genialne! - odkrzyknęła mu Lara.
Weszli do środka. Tu musiały chwilę poczekać, położyły więc Trenta na ławce w poczekalni.
- Ładna historia - zachichotała Cornelia.
- No, nawet bardzo. - Lara patrzyła na Kurtisa.  Wiedziała, że powinna czuć jakieś ubolewanie, powinna kucać obok mężczyzny, całować go po twarzy, koić , uspokajać, przytulać. Boże Święty, jak ręką odjął, przeszło jej chyba wszystko to, co czuła do Trenta jeszcze niedawno.  Mężczyzna był ten sam, prawie nic się nie zmienił, a mimo to, Lara czuła, że utracili między sobą jakąś więź. Teraz kobieta nie panikowała, wiedziała, że Kurtis był twardy, miewał gorsze rany i wychodził z nich cało. Ale gdyby na jego miejscu leżał dzisiaj Maykel? Lara ze złością zdała sobie sprawę z tego, że latałaby teraz po całym szpitalu jak ze sraczką, szukając lekarzy, zamiast spokojnie czekać tak jak teraz. W jej życiu pierwsze skrzypce grał odtąd Rouglas. Cholera, czyżby się znowu zakochała? Lara odrzucała od siebie tę myśl. Ale jak można ją odrzucać, skoro od jakiegoś tygodnia kobieta non stop o nim myśli, wariuje na punkcie jego uśmiechu i tęskni za jego dotykiem?
- Lara, jesteś?! - Na ziemię sprowadził Larę śmiech Cornelii.
- Zamyśliłam się - odparła.
- Ludzie się na nas gapią - powiedziała dyskretnie Cornelia.
Rzeczywiście, ludzie siedzący na poczekalniach bądź przechodzący po korytarzu, patrzyli na nie, niektórzy uśmiechali się miło. Kobiety nie wiedziały, jak bardzo w swoich ślicznych sukienkach i wyglądzie ożywiły to wnętrze. Ludzie przyglądali się im ciekawie, zastanawiając się, co takie młode, urodziwe panienki robiły tu dzisiejszej nocy.
- Powiedz szczerze… - Cornelia zmierzyła Larę wzrokiem. - Skąd go  znasz? - wskazała na Kurtisa.

- No... Yy... - Zawahała się Lara. - To długa historia - odparła, wzdychając.
- No, powiedz... To twój były? - Cornelia była bardzo domyślna.
- Tak - odpowiedziała Lara, wiedząc, że nie było sensu tego ukrywać. Pokryła się lekkim rumieńcem.
- I co się stało? - W głosie Cornelii naprawdę słychać było smutek i szczere zainteresowanie inną osobą.
Lara uśmiechnęła się. Kochana Cornelia. Tak jak Lilly. Obydwie są takie same. Croft poczuła, że diabelnie, ale to diabelnie ich wszystkich polubiła. W przypływie emocji, wstała z ławeczki, na której siedziała i uścisnęła Cornelię. Dziewczyna oddała jej serdeczny uścisk, uśmiechając się ciepło.
- Nie chcesz, to nie odpowiadaj - szepnęła.
- Dzięki. Ale kiedyś ci wszystko opowiem - obiecała jej Lara.

W tym momencie wyszedł lekarz i zabrał Trenta na badania. Nie było sensu na niego czekać, Lara z góry wiedziała, że nie zechciałby z nimi wracać. Postanowiła, że potem dowie się co i jak z nim. Wyszły z budynku i  wsiadły do auta. Cornelia natychmiast rzuciła się Svenowi w ramiona na tyle. Lara poczuła ukłucie zazdrości i popatrzyła zachęcająco na Maykela. Uśmiechał się, lecz nie uczynił żadnego ruchu w jej kierunku. Czyżby coś knuł?
- A państwa dokąd podwieźć? – spytał, patrząc w lusterko. Parka całowała się na tyle, więc musieli odczekać chwilę na odpowiedź.
- Do mnie - powiedział w końcu Sven po dżentelmeńsku.
Maykel odpalił wóz i ruszył z miejsca.
- Cornelia... W żaden sposób nie chciałbym psuć wam planów, ale wolałbym... Abyś wysiadła u mnie, co? Weź sobie Svena do towarzystwa. – Dodał żartobliwie.

- Aha. - Cornelia zrozumiała. - O Amelkę ci chodzi?
- Tak…
- Spokojnie, nie ma problemu, co nie, Sven? Wysiądziemy u niego.
- Pewnie - odpowiedział Sven. - Ale ty, stary, zostawiłeś dziecko same w domu?
- Nie, no skąd, jest z nią opiekunka, ale do Cornelii mam więcej zaufania.
- Więc mówię ci, że nie ma kłopotu. Wysadź nas u siebie.
- Dzięki. - W Maykela głosie naprawdę było słychać wdzięczność.

W końcu zostali w aucie z Larą sam na sam. Bez słowa zatrzymali się przed bramą jej rezydencji. Czyżby to był koniec tej cudownej nocy? Lara z niechęcią wysiadła na zewnątrz, stwierdzając, że Maykel zrobił to samo. Pewnie chciał się z nią pożegnać.
Ku jej zaskoczeniu, mężczyzna ujął w dłonie jej twarz:
- Myślisz, że cię sobie dzisiaj odpuszczę? - spytał, pożądliwie patrząc jej w oczy. - Mylisz się – odpowiedział, nim zdążyła coś powiedzieć.

Po jej ciele przeszedł rozkoszny dreszcz emocji. Wplątała swoje palce w jego ręce. Bicie serca przyspieszyło jej gwałtownie.
- Nie odchodź… - Tylko tyle zdążyła wyszeptać.
Po chwili, już tonęli w swoich ramionach, całując się gorąco. Przesunęli się w stronę samochodu, gdzie Lara oparła się plecami o maskę. Maykel zsunął ręce na jej biodra, żeby nie mogła się cofnąć. Miała wrażenie, że topniała. W jego mocnych ramionach nie czuła ciężaru własnego ciała, bicia serca oraz oddechu. Zacisnęła ręce z tyłu na masce, aby nie stracić równowagi. Cały czas łączyła się z Maykelem w żarliwym pocałunku. Jego ręce wędrowały coraz wyżej, aż palce dotknęły jej piersi. Mężczyzna poczuł krótki, gwałtowny dreszcz, który przeszył Lary ciało.
 Potem, nie wiadomo, kto zrobił pierwszy krok, ale nagle znaleźli się w zaciemnionym samochodzie, na tylnym siedzeniu. Przylgnęli do siebie bardzo mocno. Maykel wsunął Larze ręce we włosy, a językiem błądził po jej wargach. Parzył szyję przyspieszonym oddechem. Czuł, jak Lara przyciskała go mocno do siebie, obejmując za szyję. Pragnęła go - tak jak on pragnął jej. Pewnym siebie ruchem, Maykel rozwiązał jej wiązaną na szyi sukienkę, obnażając kobietę do połowy. Nie miała na sobie stanika. Całował ją zachłannie w odkryte miejsca, czuł jak wyprężała się w jego ramionach. Lara czuła na sobie jego mięśnie, napięte do granic możliwości. Była podniecona jego siłą i własną uległością. Nie zaprzeczyła, gdy mężczyzna położył ją na tylnym siedzeniu, a następnie gorąco całując w usta, przykrył swoim ciałem. Kiedy uniósł się na łokciach, Lara rozpięła mu koszulę, a potem, nie odrywając oczu od jego twarzy, zsunęła z bioder spodnie. Ta krótka chwila, kiedy ją puścił by zrzucić ubranie, wydała jej się nieznośna. Jednocześnie, ściągnął z niej dół sukienki. Obydwoje byli teraz nadzy. Lara westchnęła z ulgą, gdy zatonęła z powrotem w jego ramionach, spragniona i oczekująca.
- Proszę... zrób to - szeptała. Była już gotowa, tak bardzo go pragnęła.
Maykel nie to chciał usłyszeć. Uśmiechał się, wciąż czekając na odpowiednie słowo z jej ust. Chciał, by Lara sama w końcu przyznała, że potrzebowała faceta. By przekonała go, że wcale nie jest jednak taka niezależna za jaką się uważała. Chciał widzieć bezwarunkową uległość w oczach kobiety i zmusić ją, by powiedziała to, co chciał usłyszeć. Celowo przeciągał tę chwilę. Teraz patrzył na Larę, jak dygotała spragniona i błądziła palcami nieprzytomnie po jego plecach. Poruszała się pod nim prosząco. Mężczyzna zwlekał nadal, choć czuł, że i on i ona zbliżali się już do granic wytrzymałości. Jej gotowość, jej giętkie ciało, wszystko go rozpalało.
- Błagam... Zrób to! Tak bardzo mi na tobie zależy… Tak bardzo tego chcę… - Brunetka naprawdę była w tej gorączce bliska obłędu.
Maykel uśmiechnął się zwycięsko. O to mu właśnie chodziło, to na te słowa czekał. Kiedy w końcu w nią wszedł, westchnęła z ulgą. Zadowolona z jego rytmu, odpowiadała mu nieznacznymi ruchami bioder, witając kolejne fale przypływu. Maykel widział ją - rozpalona, gotowa wiele żądać  i spełnić każde jego pragnienie. Popychał ją w tej gorączce coraz dalej  i szybciej, budząc jej ciało raz po raz do przeżywania i dawania rozkoszy. Żądał od niej coraz więcej. Nie było rzeczy, której by mu odmówiła.
Oddychała coraz szybciej. W końcu zamarła na moment, wpijając palce w jego ramiona. Jej ciało przeszedł dreszcz, który załamał się w połowie  i zamienił w błogie uczucie spełnienia. Maykel bardzo pragnął, aby to trwało, żeby krzyczała z rozkoszy i nigdy nie zapomniała tej chwili.


Gdy było po wszystkim, Lara opadła na siedzenie wycieńczona i uspokojona. Wyszeptała jego imię, wciąż trzymając ręce na jego ramionach. Maykel mruknął przeciągle, wtulając się w jej piersi. Ukojony biciem jej serca, zamknął oczy. Powrócił świat, który na chwilę przestał istnieć.
CDN 

5 komentarzy:

  1. michelle.ma.belle@onet.eu
    Wysłany 14.10.2010 o 11:57

    Ps. Napisałabym jeszcze dziś u siebie rozdział ,ale niestety onet mi „nie działa” ciągle włącza się tylko onet secure i nie wiem co zrobić help!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Michelle
    Wysłany 14.10.2010 o 11:52

    Hej! To ja z: http://www.lara-croft-tomb-raider-story.blog.onet.pl W chwili gdy napisałaś mi tylee wspaniałych komentarzy (za co bardzo ci dziękuję! ) zdałam sobie sprawę ,że jestem w trakcie czytania twojego opowiadanka ,więc postanowiłam kontynuować i…..Jestem Zachwycona! Twoją pomysłowością i w ogóle…..widać ,że masz wielki talent pisarski! Życzę dalszych sukcesów i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Wysłany 16.08.2010 o 14:17 | W odpowiedzi na ~gosia10.

    Hehe dzięki to było „SWIETNE” było naprawdę szczere więc dziękuję za te słowa uznania;-D Staram się jak mogę;-) Mam nadzieję, że zatrzaskałaś komara i sobie spokojnie spałaś! ;-D

    OdpowiedzUsuń
  4. ~gosia10
    Wysłany 16.08.2010 o 00:16

    Nooo… Ja jeszcze nigdy nie przeczytałam wszystkich rozdziałów na raz i to jeszcze o tak późnej porze… Jak mnie coś wciągnie to na długo… ) Dzisiaj napiszę tylko moje tradycyjne ”ŚWIETNIE!” ponieważ chce mi się spać, nad głową bzyka mi wielki komar którego się boję ( tak, wiem że to dziwne) i nie znam innego słowa zachwytu (dobra znam ale zostawię je na inne rozdziały ) :p

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Lilka11
    Wysłany 31.07.2010 o 08:51

    Jeżeli chcesz mogę Ci pomóc sama robiąc Ci jakiś szablon, mogę Ci go pomóc wstawić, mogę Ci też sama poukładać te posty i zrobić rozdziały cacy. Musiałabyś mi tylko podać hasło do bloga. Nie namawiam, tylko oferuję pomoc. Odezwij się do mnie na gg, już wróciłam do Polski. 16278638 Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń