sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 19 - "Muszę im pomóc"

Pies był cały we krwi, miał zmierzwione futro i ledwo stał na nogach. Ciągnął za sobą tylną, lewą łapę,, najwyraźniej złamaną.
- Jenna… Co tu się do cholery stało... - Maykel położył wyczerpane zwierzę na dywanie. Pies położył mu głowę na kolanach i zaskamlał rozpaczliwie.
Will wybiegł jak z procy z pokoju razem z Robem. Po chwili, wnieśli do salonu rannego mężczyznę.
- Sven!!! - ryknęli wszyscy.
- Gdzie on był?! - zapytała Lilly, pomagając facetom ułożyć Svena na kanapie.
- Poszliśmy za śladami krwi psa - wyjaśniał Rob. - Sven leżał nieprzytomny w garażu.
- A Cornelia?
 - Jej tam nie było...
 - Boże, więc co tu się wydarzyło wczoraj w nocy? – zastanowił się Will, a wszystkim przeszły ciarki po plecach.
        Na wspomnienie wczorajszej nocy, Lara poczuła lekki ból w sercu. Ta noc dla niej była najwspanialszą nocą na świecie, a teraz tak marnie się to wszystko zburzyło. Spojrzała niepewnie na Maykela i napotkała jego wzrok na sobie. Widać, na wspomnienie nocy i on sobie o niej przypomniał. Obdarzyli się pełnym uczucia, ale również bolesnym spojrzeniem. Ich wzrok krył w sobie tę słodką tajemnicę, która ich połączyła, i o której wiedzieli tylko oni. Jednak obydwojga teraz gryzło sumienie. Bo bolesna prawda była taka, że gdyby nie zabawiali się sobą dzisiejszej nocy, tylko porządnie wrócili do domu, to nic by się nikomu nie stało. Dziewczynki ani kobiety nikt by nie porwał. Lara westchnęła głęboko.
- Kurwa... - Jęknął ranny Sven, docucony przez Willa i Roba, którzy najzwyczajniej na świecie trzaskali mu po gębie. - Kurwa... To mi do reszty popsuje dzionek - rzekł, patrząc na swoją ranę na brzuchu.
- Humor ci dopisuje, więc nie umrzesz - poinformowała go Lilly, ściągając mu niedelikatnie koszulę.
- Będziesz mnie opatrywała? - jęknął ze zgrozą.

- Tak. Po lekarza nie będziemy dzwonić, bo doczepi się co, gdzie i jak. - Lilly przemywała rany, nie zważając na jęki Svena. - Mów lepiej póki możesz, co się tu stało?
- Wpadli na chatę i porwali Amelkę. Z Cornelią. Auu.. Boli. A mnie z psem zaatakowali, bo widać nie byliśmy im potrzebni.
 - Tyle to już sami wiemy. Co nam powiesz więcej?
 - Nic. Auu… Boli!
 - Ma boleć. Sven, kto to właściwie zrobił?
 Sven już chciał odpowiedzieć, lecz ujrzał obecną w pokoju Larę.
- O! - Zdziwił się. - A ona już wie? - spytał obecnych.
- Nie.
 - Więc sami dobrze wiecie kto to zrobił. Nie rozumiem tylko, dlaczego?
- Nie mogę tego słuchać. - Maykel pociągnął Larę za sobą i wyszli z pokoju.
- My już wiemy dlaczego - odpowiedział Svenowi Rob.
- Maykel nie oddał Marcowi sztyletu? - Próbował odgadnąć Sven.
- Oddał - uciął Rob. - Ale nie w całości.
- A co, w kawałkach? Nie umiał sobie złożyć?
 - Nie pora na kpiny, idioto - zgasił go Will. - Lara nic nie podejrzewając ani nie wiedząc, zachowała sobie diament z tego narzędzia.
- Ale po co?
- Jak po co, Sven? - Lilly przerwała na chwilę robotę. - W końcu to ona narażała życie, aby go odnaleźć. Ona cierpiała przez to poszukiwanie będąc ranna i ona go odszukała. Ten Xian należy się jej bez łaski w całości, to, że oddała go Maykelowi świadczy tylko o jej charakterze. Nie jest egoistyczna, a nie każdy by tak postąpił. Miała prawo zachować sobie z niego cokolwiek chciała i jest to całkiem zrozumiałe. A zostawiła sobie tylko maleńki klejnocik, pomimo tego, że zasłużyła na więcej.

Do pokoju wszedł Maykel.

- O której mamy samolot do Chin? - rzucił w przestrzeń.
 - Dopiero pod wieczór się udało załatwić - odpowiedział mu Rob.
 - Dopiero?! Nie ma nic wcześniejszego?!
 - Przykro mi, to wszystko co udało się załatwić.
Maykel westchnął rozdrażniony i zawołał Larę.
- Musisz oddać mi ten brakujący kawałek Xiana - powiedział, gdy się zjawiła.
- Teraz?
 - Tak, teraz. Pojadę z nią po ten diament - zwrócił się do ekipy. - Wy zostańcie i przygotujcie się. Jak wrócimy, pojedziemy na lotnisko.
- Nie, nie rozdzielajmy się - zadecydowała Lilly. - Nie możemy się odłączać, kto wie, co nas jeszcze dzisiaj czeka. Musimy ochraniać się wzajemnie. Wszyscy pojedziemy do Lary, wrócimy tu tylko po broń  i razem udamy się na lotnisko.
Lilly stanowczo miała słuszność w tej sprawie, nie było więc sensu się spierać.
- A ja? Mam być gotowy jak wrócicie, tak? - spytał Sven, już opatrzony             i całkiem przytomny.
 - Oszalałeś? - burknął Maykel. - Nigdzie się z nami nie wybierasz w takim stanie.
- Otóż to - poparł Rob. - Sven zostaje w domu.
- Was chyba wszystkich sfiksowało!!! - parsknął Sven oburzony, siadając na łóżku. - Oczywiście, że się z wami wybieram, czuję się świetnie!
- Nie! Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?! Nie jesteś w stanie, zaraz znowu osłabniesz i będziesz nas tylko opóźniał! - kłócił się Maykel.
- Wy tam będziecie walczyć o życie, a ja co twoim zdaniem mam robić?! Telewizor mam oglądać?!
 - Możesz nawet pielić grządki, cholera mać!!! - krzyknął Maykel, gotowy do dalszej awantury.
 - Ej, spokojnie - wtrąciła Lara, kładąc rękę na jego ramieniu. - Bo zaraz stracę chęć oddania wam tego diamentu!
- Więc sam ci go zabiorę! - oświadczył Maykel z mocą i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- Jedźmy, bo on jest w takim stanie, że naprawdę może przetrzepać twój dom, Lara - poinformowała Lilly. - A ty Sven siedź tu na dupie póki nie wrócimy od Lary.
- Dobrze, dopóki nie wrócicie od Lary. - Zgodził się dobitnie Sven, dając do zrozumienia, że do Chin wybiera się jednak z nimi.
***
Lara wpadła z szybkością światła do rezydencji.
- Zip! Alister! - zawołała, biegnąc przez hol.
- Lara, no w końcu! Czekaj, stój! - Zip złapał ją za ramiona. - Co się dzieje do ciężkiej cholery?!
- Zip, mamy mały problem - Lara wyszarpnęła się z uścisku. - Porwali tę małą dziewczynkę od Maykela, razem z Cornelią, naszą koleżanką  z ekipy.
- To maleństwo, co tu było ostatnio na obiedzie? - Przeraził się Zip, a Lara kiwnęła potakująco głową. - Boże, to straszne, czy ci ludzie już nie mają sumienia?
- No właśnie, więc rozumiesz, że muszę im pomóc.
- Nie musisz - wtrącił się Maykel, stojąc nieopodal nich. - Daj mi tylko ten diament i proszę nie narażaj się niepotrzebnie.
- Chyba zwariowałeś. Pomogę wam czy tego chcesz czy nie. Zapomniałeś? Miałam odnaleźć ten sztylet, a znowu mi gdzieś przepadł. Jeszcze nie wywiązałam się ze swojego zadania! - Maykel chciał zaprzeczyć, ale kobieta odwracając się zamaszyście, zniknęła im z oczu.
Maykel westchnął męczeńsko i usiadł na kanapie, podpierając czoło ręką.
- Co się stało? - spytał Winston, wchodząc do przedpokoju. Zip mu nie odpowiedział, bo gapił się na Maykela. „Cholera, biedny gość” - myślał.

Maykel wyglądał jak kilka nieszczęść razem wziętych. Był bardzo blady, roztrzęsiony i co za tym idzie - udzielały mu się nerwy. Winston też był przerażony widokiem mężczyzny. Został z niego sam cień faceta, którego widywał już parokrotnie. Nie było już cwaniackiej miny ani uśmiechu, są za to były oczy patrzące bolesnym spojrzeniem i zmarszczone, zmartwione czoło. Jeśli potraficie sobie wyobrazić ludzki wymiar tragedii, to Maykel był w chwili obecnej jej największym przykładem.
CDN 

1 komentarz:

  1. ~gosia10
    Wysłany 19.08.2010 o 17:26

    Hej raptem nie wchodziłam dzień na twojego bloga a tu aż 3 nowe rozdziały xD No ale to dobrze.. masz pomysły co mnie bardzo cieszy bo mam co czytać;))Biedny piesek… Musiał męki przechodzić… A no i Sven też biedny xD… Ciekawe co tym razem zrobi ten frajer Larze;P I tak biedna już dostała tamtym razem no jak jej to coś bok rozerwało… Dziwie się że ona ma siły na nową misję…xD No ale w końcu to silne babsko xD

    OdpowiedzUsuń