- Stary… - Zip
przyjacielsko położył rękę na ramieniu Maykelowi. - Stary wyluzuj, małej
nic nie zrobią. To taka śliczna dziewczynka, nie skrzywdzą jej chociażby przez
wzgląd na to.
Maykel popatrzył na
niego. Ta bezsilna desperacja w jego spojrzeniu sprawiła, że Zip zapragnął
dalej go pocieszać, a Winston popędził zrobić herbaty. Obydwaj panowie mu
współczuli, bo przecież mieli dobre serca.
- Oglądałeś "W pustyni i w puszczy?" - zagadnął więc Zip, siadając naprzeciwko.
- No, oglądałem - mruknął Maykel, patrząc pytająco na Zipa. – Dawno. - Dodał niechętnie.
- Oglądałeś "W pustyni i w puszczy?" - zagadnął więc Zip, siadając naprzeciwko.
- No, oglądałem - mruknął Maykel, patrząc pytająco na Zipa. – Dawno. - Dodał niechętnie.
- No, to powinieneś pamiętać, że
była tam taka mała Nell, co też była śliczna jak z obrazka. I też ją ci
porywacze nie krzywdzili, a wielu ludzi litowało się nad nią, właśnie ze
względu na urodę.
Maykel wziął głęboki wdech.
Maykel wziął głęboki wdech.
- Ale o ile dobrze pamiętam -
powiedział niepocieszony - to był z nią jeszcze jakiś chłopak. I on ją
ochraniał.
- Noo tak. - Zip dalej był optymistą.
– A z twoją małą jest ta Cornelia z waszej ekipy, tak? Więc ona
ją ochrania.
Maykel roześmiał się sarkastycznie, kręcąc
głową, jakby Zip powiedział wyjątkowo udany dowcip. Czarnoskóry nie
wiedział, czy mężczyzna zaraz nie rozpocznie prób samobójczych, bo był już na
skraju załamania nerwowego.
- Cornelia? - spytał Maykel niedowierzająco. - O ile Cornelia w ogóle jeszcze żyje, to to będzie cud - odparł zdruzgotany. Zip nic już nie rozumiał. - Cornelia boi się własnego cienia - wyjaśnił więc Maykel, widząc, że Zip patrzył na niego pytająco. - Boi się psów, myszy, węży, pająków, krwi, ciemności, a nawet własnego sąsiada. – Czarnowłosy uśmiechnął się boleśnie. - Jest bardzo wrażliwa. O ile nie umarła do tej pory ze strachu, to na pewno to zajście odbije się bardzo mocno na jej psychice. Dążę do tego, że ona nie pomoże ani nie ochroni Amelki. Będzie walczyła o własne życie i z własnym strachem. A Amelka to... Taka zamknięta w sobie dziewczynka... Wychowuje się bez mamy i pewnie to jest tego przyczyną... Jest bardzo krucha, często płacze bez powodu, nie poradzi sobie sama... Boże… - Maykel schował twarz w dłoniach. Cały się trząsł.
- Cornelia? - spytał Maykel niedowierzająco. - O ile Cornelia w ogóle jeszcze żyje, to to będzie cud - odparł zdruzgotany. Zip nic już nie rozumiał. - Cornelia boi się własnego cienia - wyjaśnił więc Maykel, widząc, że Zip patrzył na niego pytająco. - Boi się psów, myszy, węży, pająków, krwi, ciemności, a nawet własnego sąsiada. – Czarnowłosy uśmiechnął się boleśnie. - Jest bardzo wrażliwa. O ile nie umarła do tej pory ze strachu, to na pewno to zajście odbije się bardzo mocno na jej psychice. Dążę do tego, że ona nie pomoże ani nie ochroni Amelki. Będzie walczyła o własne życie i z własnym strachem. A Amelka to... Taka zamknięta w sobie dziewczynka... Wychowuje się bez mamy i pewnie to jest tego przyczyną... Jest bardzo krucha, często płacze bez powodu, nie poradzi sobie sama... Boże… - Maykel schował twarz w dłoniach. Cały się trząsł.
Winston nalał herbaty,
patrząc na cierpiącego mężczyznę ze smutkiem w oczach.
- Posłuchaj - zaczął Zip. - Dlaczego
ona... Cornelia... Wybrała taki zawód, skoro tak bardzo boi się
wszystkiego?
Maykel gwałtownie oderwał ręce od twarzy.
- Bo jest we mnie zakochana od
liceum. - Wyrzucił z siebie, nie licząc się z konsekwencjami. - Bo poszła do FBI
tylko ze względu na mnie, bo ja tam poszedłem pierwszy. Bo kiedy poinformowałem
ją już w liceum, że nic z tego nie będzie, to oświadczyła, że zrobi wszystko,
nawet kosztem siebie, aby móc
przebywać blisko mnie. No i dopięła swego. - Maykela głos stawał się coraz
bardziej nerwowy. - Pracując z nami jest cały czas przy mnie, poświęciła swoje
zainteresowania i być może zmarnowała życie, a mimo tego cały czas powtarza mi,
że bardzo cieszy się móc być przy mnie tak blisko. Teraz rozumiesz?
- Teraz tak - westchnął Zip. -
Naprawdę smutne. Ona dalej cię kocha?
- Nie wiem. Nie pytam jej o to.
- Nie wiem. Nie pytam jej o to.
- A ty ją?
- Nie.
Nastała cisza.
- Niech pan napije się herbaty - powiedział
ciepło Winston, oczywiście od początku podsłuchując wszystko. - Ukoi nerwy.
- Tylko znalezienie Amelki żywej
ukoi mi nerwy. - Maykel nerwowo obracał kubek w dłoniach.
- Mogę cię jeszcze o coś spytać? - zapytał
Zip.
- Możesz - odparł Maykel z wysiłkiem.
- Możesz - odparł Maykel z wysiłkiem.
- Powiedziałeś, że Amelka nie ma
mamy, w takim razie...
- Zginęła w wypadku samochodowym -
wszedł mu w słowo Maykel,
domyślając się treści pytania. - Trzy lata temu. Amelka miała wtedy dwa
miesiące.
- Bardzo mi przykro - powiedział
szczerze Zip. - A ojciec?
- Ojciec żyje - uciął Maykel krótko i agresywnie.
- Ojciec żyje - uciął Maykel krótko i agresywnie.
Nie było sensu pytać więcej o nic,
gdy przybrał taką postawę. Zaległa martwa cisza.
TRZASK!!!
Wszyscy aż podskoczyli do góry.
Wszyscy aż podskoczyli do góry.
- Ooops - Lilly stanęła na końcu
korytarza, oplątana w jakieś kable. - Ale bym się wyrżnęła na pysk.
- Niech pani uważa do diaska!!! - Podleciał
do niej Alister i zepchnął ją na bok. - Kamerkę tu montuję!
- Potknęłam się o kable! -
usprawiedliwiła się Lilly.
- Właśnie dlatego każe pani uważać.
- Alister uważnie przyglądnął się kobiecie.
- Jestem Lilly. - Wzruszyła ramionami i odrzuciła na bok rudą grzywkę. - Można tu gdzieś umyć rączki? - zapytała.
- Jestem Lilly. - Wzruszyła ramionami i odrzuciła na bok rudą grzywkę. - Można tu gdzieś umyć rączki? - zapytała.
- Oczywiście, prosto po schodach, w
prawo i drugie drzwi to łazienka.
- A niee… - Lilly roześmiała się, przestraszona jednocześnie ogromem rezydencji. - Bez takich ceregieli, nie będę się po tym pałacu szlajała bez mapy, bo zabłądzę. Kuchni tu gdzieś bliżej nie ma?
- Jest tutaj - odezwał się Zip, wskazując na przeciwległe drzwi.
- O, no i fajnie, dzięki. - Lilly przeszła przez korytarz i weszła do kuchni.
Zip patrzył za nią oniemiały.
- A niee… - Lilly roześmiała się, przestraszona jednocześnie ogromem rezydencji. - Bez takich ceregieli, nie będę się po tym pałacu szlajała bez mapy, bo zabłądzę. Kuchni tu gdzieś bliżej nie ma?
- Jest tutaj - odezwał się Zip, wskazując na przeciwległe drzwi.
- O, no i fajnie, dzięki. - Lilly przeszła przez korytarz i weszła do kuchni.
Zip patrzył za nią oniemiały.
- Ale ładna – skomentował. - Macie
same ładne kobiety w ekipie. - powiedział do Maykela, co trochę poprawiło
mężczyźnie humor.
- To prawda - zgodził się, uśmiechając lekko. - Ale Lilly wybij sobie z głowy. Mężatka.
- To prawda - zgodził się, uśmiechając lekko. - Ale Lilly wybij sobie z głowy. Mężatka.
- Naprawdę? - Zip był zawiedziony.
- Naprawdę. Jej mąż pewnie też się tu zaraz zjawi.
- Jej mąż też pracuje w tej samej
ekipie?
- Tak.
- A jak to się stało? - Zip celowo
ciągnął gadkę na luźniejszy tok, chcąc odstresować trochę Maykela, a trochę po
to, bo sam z siebie zainteresował się Cornelią i Lilly. Ładne dziewczyny,
zwłaszcza ta jasnowłosa panna…
Maykel połknął haczyk.
- Nasze kobiety są chyba skłonne do poświęceń.
- Zaczął opowiadać. - Rob poszedł do FBI i zapoznał się tam ze mną, bo ja tam
byłem wcześniej od niego. A że z Lilly utrzymywałem stały kontakt, więc nie
było szans, by pewnego dnia nie zapoznał się z moją siostrą. I jak się
zapoznali, tak ze sobą zostali. - Maykel zaśmiał się i napił herbaty. - Dwa
lata później urządzili wesele i Lilly oświadczyła, że też zostanie agentką, bo
nie chciała tracić Roba z oczu. I tak już zostało do dzisiaj.
Zip tez się uśmiechnął.
- Naprawdę ciekawe – osądził. - Ale
nie wiedziałem, że Lilly jest twoją siostrą. Zupełnie niepodobna.
- I całe szczęście - uśmiechnął się
Maykel.
TRZASK!!!
Lara zatrzasnęła z
impetem drzwi na górze po czym zbiegła po schodach na dół. Wciąż rozpuszczone
włosy falowały w rytm jej kroków. Rzuciła na stół swój brązowy plecaczek i
poleciała w drzwi obok. Po chwili,
zjawiła się na korytarzu i wyciągnęła przed siebie obie ręce.
- Ostrożnie - powiedziała do Maykela, podając mu niewielki klejnocik.
- Dzięki. - Ucieszył się Maykel, delikatnie odbierając z jej dłoni diamencik z rękojeści Xiana.
- Ostrożnie - powiedziała do Maykela, podając mu niewielki klejnocik.
- Dzięki. - Ucieszył się Maykel, delikatnie odbierając z jej dłoni diamencik z rękojeści Xiana.
Kobieta lekkim truchtem
oddaliła się w stronę lustra wiszącego na ścianie w korytarzu. Tam sczesała
włosy wysoko w kucyk. Jej ruchy były szybkie, niedbałe. Dosłownie kilka
nieuważnych machnięć szczotką. Maykel wciąż nie odrywał od niej oczu. Przemieniła
się w zupełnie inną kobietę, całkiem inaczej zachowywała się na balu i kiedy
się z nią kochał. Była delikatna, subtelna i wrażliwa. Teraz, żywa, energiczna
i pewna siebie. W obcisłej, niebieskiej bluzce i dopasowanych szortach,
zapinała wokół bioder kabury na pistolety. Na twarzy ani śladu makijażu.
Brązowe loki zachowane jeszcze z całonocnej imprezy, opadały w kucyku do pasa, przesłaniając częściowo plecy.
Zip dostrzegł wzrok
Maykela. Wiedział co się święciło, ale zachował to dla siebie. A Lara znów
znalazła się przy nich i z rozmachem wrzuciła rękawiczki do plecaczka.
Wyprostowała się i spojrzała na Maykela.
- Gotowe - rzekła.
- Gotowe - rzekła.
- Okey, więc się zbieramy. - Maykel
poderwał się z kanapy. Zjawiła się Lilly i razem z Larą wyszły na zewnątrz.
- A Cornelię pamiętasz? - Zagadnął nagle
Zipa Rouglas, celowo zostając w budynku chwilę dłużej. Zip pamiętał, obserwował
ją, gdy tu była na obiedzie.
- Pewnie – odparł. - Ją trudno zapomnieć, łatwo wpada w oko… - Dodał, jakby ze smutkiem.
- Pewnie – odparł. - Ją trudno zapomnieć, łatwo wpada w oko… - Dodał, jakby ze smutkiem.
- No… - Maykel wziął głęboki wdech.
- Nie jest zajęta. Jeśli ją znajdziemy żywą… - Mężczyzna zrobił krok do przodu.
- To się nią zajmij. – Dokończył, omijając czarnoskórego. – Widzę przecież, że
ci się podoba. Odczepi się ode mnie i obydwoje będziemy zadowoleni.
Zip uśmiechnął się, rozważając w głowie słowa Maykela.
Zip uśmiechnął się, rozważając w głowie słowa Maykela.
- A czy taka ślicznotka będzie mnie
chciała? – wyszeptał do siebie, by nikt nie usłyszał.
Wybiegł przed dom, gdzie ekipa
pakowała się już do auta.
- Czekajcie! – krzyknął. - Przecież ja wam mogę pomóc!
- Wspaniale! - ucieszył się Rob. - Im nas więcej, tym lepiej!
- Mowy nawet nie ma! - wrzasnął Maykel jednocześnie z Larą.
- Nie wtrącaj się w to, Zip! - ostrzegła go Lara.
- Wystarczy, że ona… - Maykel dotknął Lary ramienia. – Wystarczy, że ona naraża się bezpodstawnie. Ty nie musisz.
- Czekajcie! – krzyknął. - Przecież ja wam mogę pomóc!
- Wspaniale! - ucieszył się Rob. - Im nas więcej, tym lepiej!
- Mowy nawet nie ma! - wrzasnął Maykel jednocześnie z Larą.
- Nie wtrącaj się w to, Zip! - ostrzegła go Lara.
- Wystarczy, że ona… - Maykel dotknął Lary ramienia. – Wystarczy, że ona naraża się bezpodstawnie. Ty nie musisz.
- Ona lubi narażać się bezpodstawnie
- poinformowała Lara i uśmiechnęła się słodko.
- Widzę właśnie - odparł cierpko
czarnowłosy.
- No, jak chcecie - burknął Zip,
niezadowolony.
Lecz Rob podbiegł do niego i
odciągnął na bok. Gadali coś potajemnie. Po chwili, Rob wskoczył do auta i
odjechali, zostawiając Zipa przed rezydencją. Ten szybko wyciągnął komórkę,
uśmiechając z myślą o planie, w który
wtajemniczył go Rob.
- Aister! - krzyknął, wbijając jednocześnie
jakiś numer na klawiaturze.
- Czego?!!
- Czego?!!
- Potrzebuję ludzi! - Zip minął
Alistera w progu. - Dużo ludzi, za chwilę muszę mieć własną ekipę, rozumiesz?!
Aha, jeszcze jedno! – Czarnoskóry uważnie popatrzył na kumpla. - Rezerwuj
samolot. Za chwilę lecimy do Chin.
CDN
CDN
~gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 19.08.2010 o 17:39
O kurczaczek… Ziperski będzie miał swoją ekipę xD Nie wyobrażam sobie leniwego komputerowca z bronią w reku No ale zaraz doczytam 21 rozdział i wszystko będę wiedziała xD
28 year old Software Consultant Standford Brosh, hailing from Quesnel enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and LARPing. Took a trip to Monastery and Site of the Escurial and drives a Maserati 450S Prototype. myslalem o tym
OdpowiedzUsuń