sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 21 - "To wasza willa"

- Dalej, dalej, pakować ich do wozu!!! - wrzeszczał jakiś mafiarz.
- Uważaj damulko, nóżek sobie nie powykręcaj! - ostrzegł zbir, trzymając pod rękę Cornelię i na siłę ją prowadząc.
Ta prychnęła jak kotka.
- Spieprzać od moich nóżek! - warknęła.
- Łu, hu, hu, jaka waleczna! - Bandyci mieli zaciesz. Wszyscy chichrali się głupkowato.
- Wsiadaj do wozu, lalunia! - Jeden z porywaczy wrzucił blondynkę do auta.
Z budynku wyszedł Marc z kolejnymi zbirami. Jeden niósł na rękach dziecko.
- A gdzie Barbie? - zapytał Marc swoich wspólników, widząc brak jasnowłosej kobiety.
- Już siedzi we wozie, szefie! - odpowiedział jeden z nich.
- Nie martw się, mała gówniaro – pocieszył trzylatkę Marc. - Twoja cioteczka- sreczka będzie zdychała razem z tobą za kratkami! Ty popatrz!- Zwrócił się do zbira stojącego obok. – Rozryczała się! Jak ja nienawidzę bachorów!
 Amelka trzęsła się cała. Nie przywykła do takiego traktowania. Gdy na rękach trzymał ją tatuś, było inaczej. Ten pan, miał na sobie twardy mundur, do którego nie można się było przytulić i bardzo mocno ściskał jej ramiona i nóżki, powodując ból. Na delikatnej skórze dziecka już widniały czerwone plamy.
- Wrzućcie ją do wozu, do tej Barbie i jedziemy stąd wreszcie, bo was cholera weźmie, jak będzie inaczej!!!- Rozkazał Marc i zbir posłusznie  wrzucił Amelkę na tylne siedzenie busa, gdzie siedziała już przerażona Cornelia.
Mała usiadła jasnowłosej na kolanach, obejmując mocno jej talię. Kobieta miała związane ręce na plecach, więc nie mogła jej objąć, lecz pocałowała ją w główkę.
- Nie bój się, kochanie – powiedziała. - Ja jestem z tobą. Nie pozwolę cię skrzywdzić.
- Wiem - szepnęła mała, mocniej się przytulając.
- Tatuś na pewno niedługo się tu zjawi i nas uwolni - pocieszała kobieta dziecko. - Boże, Mayke, pospiesz się... - Szepnęła do siebie.
W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem i zbiry wsiedli do auta z Marcem na czele.
- Widzisz, skarbeńku? – powiedział do Cornelii Marc, pochylając się z przodu na tylne siedzenie. - Pani Larusia-kotusia ma was wszystkich w dupce. Nie oddała sztyleciku pomimo, że jej luby Maykelek tak ją zapewne błagał, by to zrobiła, by ratować swoją córcię. - Marc popatrzył na Amelkę, jak na robaka. –He, he, he, to jest kobieta z tej Larusi...- Rozmarzył się. - Niezła z niej cwaniara, nie spodziewałem się, że zrobi nas w balona z tym Xianem. A tu wystrychnęła na dudka i Maykelka i mnie i nas wszystkich. No, no. Niegrzeczna dziewczynka, mam nadzieję, że się tutaj zjawi niebawem razem z panem Maykelkiem przy boku. Ale będzie jazda! - Marc zatarł ręce z uciechy.
Ruszyli. Zbiry cieszyli się z niczego. Ten za kółkiem, zaczął się nagle tak śmiać, że omal nie wjechał w budkę telefoniczną, znajdującą się na chodniku. Cornelia krzyknęła przerażona.
- Ej lalunia, spoczko, coś ty taka strachliwa, co? - Jakiś zbir przysunął się bliżej niej.
 - Zostaw ją mi! - Marc zwinnie wskoczył na tył. - A ty wychrzaniaj na przód i pilnuj pana Johna za kierownicą, bo wjedziemy do rowu za momencik! Ha, ha, ha!
Mafiarz przelazł na przód, a Marc objął ręką związaną Cornelię.
- Mówiłem ci, cukiereczku, że śnię o tobie po nocy, odkąd cię pierwszy raz ujrzałem w "naszej" ekipie? - spytał, kładąc rękę na jej kolanie. - Podniecasz mnie maleńka nie mniej niż panna Croft, dobrze o tym wiesz! - Gwałtownym ruchem odrzucił Amelkę z jej kolan. Mała spadła na podłogę, niczym strącony owad. Wybuchnęła lękliwym płaczem. Marc nie przejął się tym, bo gapił się na Cornelię wzrokiem prawdziwego zboczeńca.
- Więc dalej, malutka, otwórz się na mnie! - To mówiąc, Marc wsunął Cornelii rękę pod zieloną sukienkę, którą wciąż miała na sobie z balu. Dziewczyna ponownie krzyknęła, próbując się odsunąć, ale mężczyzna udaremnił jej to, przytrzymując drugą ręką jej talię. Był silny. Nie miała szans się mu opierać.
- Fajnie? - spytał, pieszcząc ją ręką między udami. Cornelia zacisnęła powieki i odrzuciła głowę do tyłu. Jej oddech stał się płytki, z trudem łapała powietrze. Marc wyciągnął rękę i ujął teraz w dłoń jej pierś. - Pytam, czy fajnie? - warknął wściekle, bardzo mocno ściskając tak delikatną część kobiecego ciała.
- Nie! - wrzasnęła Cornelia, a z oczu poleciały jej łzy. Czuła się okropnie. Cóż za wstyd, cóż za upokorzenie. Przy Amelce, przy chichrających się zbirach, jeszcze żaden mężczyzna nie potraktował jej w ten sposób. Nigdy dla nikogo nie była przedmiotem ani zabawką. Nie mogła powstrzymać łkania.
- Ha, ha, ha, ha! - Marc cieszył się radośnie. - Ale spodoba ci się, zobaczysz! - obiecał i wskoczył z powrotem na przód busa.
Amelka też płakała, trzymana na kolanach przez jakiegoś zbira.
Dojechali w końcu na miejsce.
- No kurwa, wysiadać! - Zbiry wyciągnęli Amelkę z Cornelią. Była to jakaś zaśmiecona uliczka, prowadząca do obskurnego domku z równie obskurnym wejściem.
- To wasza willa - poinformował Marc i wszyscy się zaczęli śmiać. - Tam będziecie zdychać.
 Część porywaczy obstawiła drogę.
- Słyszysz, co mówię, bachorze?!! - Marc wydarł trzyletnią dziewczynkę z rąk bandyty i przytrzymał ją przed sobą za przedramiona. – Słyszysz, smarkulo?!! - Zatrząsnął w powietrzu maleńkim ciałkiem. - Mówię, że zaraz zdechniesz, a ty kurwa nic!!! Aż taka jesteś zatwardziała?!! Ha, ha, ha, córeczka tatusia, a jak!!! Płacz, do cholery!!! - Marc złapał dziewczynkę za długie, czarne włosy i zaczął nią potrząsać w powietrzu.

 Amelka zaczęła przeraźliwie płakać, jazgotać, krzyczeć i wić się, wisząc nad ziemią. Jej dziecięcy, niewinny płacz spowodował, że Cornelia w przypływie furii z całej siły wyszarpnęła się z uścisku "swojego" zbira i rzuciła na Marca. Uderzyła go z impetem całym swoim ciałem. Mężczyzna zachwiał się, Amelka wysunęła mu się z rąk i upadła na  beton, a on sam poleciał kilka kroków dalej. Tam przytrzymał go jakiś wspólnik.
- Ty suko!!! - wrzasnął Marc rozjuszony. Podleciał do Cornelii i uderzył ją z całej siły w twarz. Kobieta upadła na ziemię. - Ty szmato, jesteś tylko nędzną dziwką, rozumiesz?!! - Marc podniósł Cornelię do góry i brutalnie uderzył jej plecami o samochód. - Rozumiesz?!! Jesteś zwykłą dziwką i będziesz tańczyć tak, jak ja ci zagram!!! Jasne?!! Klękaj przede mną, ty podła suko!!! - Marc za ramiona zmusił kobietę do uklęknięcia. - I powiedz, że mi służysz, dziwko!!!
- Nigdy!!! - wrzasnęła Cornelia, usiłując wstać.
- Co?!! Coś ty powiedziała?!! - Marca oczy miotają błyskawice. - W takim razie już koniec z tobą!!! - To mówiąc, dał znać zbirom. Mężczyźni podlecieli do półprzytomnej ze strachu blondynki i zaczęli ją bić. Nie przestawali nawet, gdy ta upadła na chodnik, tracąc przytomność.

I w tym właśnie momencie, paru z nich dosłownie odleciały głowy z karku. Do akcji wkroczył ciemnowłosy mężczyzna. Ponownie rzucił w powietrze jakimś ostrym przedmiotem, powodując, że znów czyjeś głowy potoczyły się po betonie. Mafiarze rzucili się teraz do niego, zostawiając Cornelię na ziemi. Pomimo ilości, bandytów zostawało coraz mniej w starciu z rozjuszonym facetem, który powalał ich na ziemię w błyskawicznym tempie.
- Zabierzcie stąd dziecko!!! - zmienił więc taktykę Marc i razem ze zbirami zwiali z miejsca zdarzenia.
        Kurtis rozprawił się jeszcze z paroma, po czym bez wahania ruszył do leżącej na ziemi kobiety. Cornelia podczas bójki zdążyła się obudzić. Gdy ujrzała zmierzającego do niej Kurtisa, ponownie wrzasnęła i ostatkiem sił zaczęła cofać się do tyłu. Pomimo uspokajającego głosu mężczyzny, który namawiał ją by nie uciekała, Cornelia wciąż się cofała. Była zbyt przerażona, by zrozumieć, że Kurtis nie należał do tamtej zgrai. W końcu, przywaliła tyłem głowy w koło samochodu, stojącego za nią. Znowu krzyknęła ze strachu. Kurtis wykorzystując to, że jej uwaga przez chwilę została skupiona na czym innym, w jednej sekundzie znalazł się przy niej i włożył jej rękę pod głowę. W mgnieniu oka rozpoznał nieodłączną towarzyszkę Lary, zresztą wciąż miała na sobie wieczorową kreację, w której widział ją na balu. Ale to teraz nie miało znaczenia.
- Spokojnie, nie bój się, już wszystko będzie dobrze - mówił  uspokajająco. - Będzie dobrze, już ci nic nie zrobią. Oddychaj głęboko.

Cornelia patrzyła na niego wytrzeszczonymi oczami, pełnymi strachu. Chyba też go rozpoznała. Oddychała głęboko, zgodnie z jego dobrą radą i powoli dochodziła do siebie.
- Mocno się uderzyłaś? - spytał Kurtis troskliwie, wciąż trzymając rękę pod jej głową.
 - Nie - szepnęła.
 - A wiesz jak się nazywasz? - Uśmiechnął się.
- Cornelia.
- Boli, kiedy dotykam? - Kurtis mocniej przycisnął swoją rękę do jej głowy.
- Trochę - odparła. Nie mogła opanować drżenia na całym ciele.
- Już dobrze, chodź teraz ze mną. Trzeba opatrzyć te obrażenia. - Kurtis przesunął ręce na jej łopatki i zręcznie podniósł kobietę do góry. - Możesz stać? - upewnił się. Cornelia wciąż się trzęsła, ale kiwnęła twierdząco głową.
- Na pewno wszystko dobrze? - spytał Kurtis podejrzliwie. Tak jak się domyślał, dziewczyna ze słowami "czuję się świetnie" zatoczyła się w przód, mdlejąc. Trent złapał ją w ostatniej chwili i podniósł na ręce. Była taka leciutka. Zaniósł ją ostrożnie i oparł o swój motocykl. Obudziła się zaraz.
- Co się... - Zadrżała cała. - Co się stało?
- To ja muszę pierwszy o to zapytać. Ale uspokój się, już wszystko będzie dobrze. Pomogę ci.
Dziewczyna tak się trzęsła, że nie mogła ustać na nogach. Mężczyzna objął ją ramionami, przywracając jej równowagę. Nawet przez ubranie Kurtis słyszał jak serce Cornelii waliło jak oszalałe. Jedną ręką sięgnął po swoją skórzaną kurtkę i okrył nią ramiona jasnowłosej.
- Lepiej? - zapytał po chwili.
- Cieplej - otrzymał odpowiedź.
- No to już dobrze, powiedz mi, co oni od ciebie chcieli? - Patrząc na jej delikatną buźkę niczym u porcelanowej laleczki i smukłą figurę, Kurtisowi jako pierwszy przyszedł seks na myśli. Czyżby chcieli ją wykorzystać? A ona się nie dała, więc zaczęli ją bić? Hmm... podejrzane, dlaczego wyłapali akurat ją. I to najwyraźniej z imprezy. - No, powiedz - zachęcił dziewczynę.

Cornelia przypomniała sobie akcję w samochodzie, gdzie Marc potraktował ją jak przedmiot, potem co zrobił Amelce i na końcu bijących ją mafiarzy. Zaniosła się gwałtownym szlochem i oparła głowę o tors Kurtisa.
- Nie mogę, nie dam rady - załkała, mocząc mu łzami koszulkę. 
- Okey cii... Już dobrze, spokojnie. - Mężczyzna głaskał ją rękami po plecach. - Jednak nic nie mów, zapomnij o tym, co się stało. Nie bój się, jesteś ze mną.
- Ale gdzie jest Amelka? - Cornelia zaniosła się nową serią szlochów.
- Jaka Amelka? - zapytał Trent, wciąż uspokajając dziewczynę.
- Była ze mną... porwali nas obie - opowiadała z przerwami, podczas których łapała powietrze. - To małe dziecko... Zabiją ją... Ona tak strasznie się boi, a mnie przy niej nie ma... Zawiodłam Maykela... O, Boże… O, Boże...
Teraz to już żadne prośby Kurtisa i próby uspokojenia jej nie przyniosły rezultatu. Cornelia popadła w histerię i była w stanie tylko bezsilnie płakać na ramieniu mężczyzny.

CDN

3 komentarze:

  1. Wysłany 20.08.2010 o 09:13 | W odpowiedzi na ~Lilka11.

    Heh dziękuję za pochwały Lilko i Tobie Gosiu;-* Tak się ciesze, że Wam się podoba! A co do dobrej rady Lilki, wiem kochana, że masz słuszność w tej sprawie, że za szybko publikuje rozdziały, ale nie mogę się powstrzymać skoro od dawna są już gotowe w moim zeszycie;-) No i mam taką taktykę, być może marną, lecz chcę napisać wszystko do końca bo powoli zbliżam się już ku końcowi i wtedy spokojnie sobie czekać na komentarze;-* Wolę aby ludzie przeczytali sobie jednym ciągiem całość i coś z tego pamiętali, niż by mieli czytać po jednym rozdziale na jakiś czas, kompletnie zapominając co było wcześniej.;-* Dlatego tak szybko mi to idzie, chcę jak najszybciej umieścić tu całość, która jak już wspomniałam od dawna jest gotowa;-) PS: Powiem wam w sekrecie, że już mam pomysła na drugie opowiadanko, oczywiście kontynuacje tego;-) Wiem już mniej więcej, czego będzie dotyczyła fabuła;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lilka11
    Wysłany 20.08.2010 o 01:41

    Zaje*iście opisana akcja!I obecność Kurtisa no no no, rozwija się ^^Zwykle moje komentarze błyszczą kulturą, ale nie mogłam się powstrzymać – tak mi się podobało )Cud, miód i orzeszki.! Moim zdaniem jednak zbyt szybko publikujesz. W ogóle pierwszy raz widzę, żeby kilka rozdziałów pojawiało się w ten sam dzień xD To znaczy, że nie próżnujesz, a wena Ci służy Super.!Dobra rada na przyszłość jednak: zwolnij odrobinę. Ludzie mogą nie nadążać Po za tym publikując po jednym rozdziale na jakiś przedział czasowy dajesz ludziom czas i powody do komentowania każdego rozdziału. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~gosia10
    Wysłany 19.08.2010 o 18:00

    Hmmm…. W tym rozdziale nie było zipa wiec jestem ciekawa tego jak im pomoże… Ale na razie mniejsza z nim.. Ciekawa jestem skąd się w tamtym miejscu Kurtis znalazł… ? Jakieś jego nowe hobby: Wytępienie mafii? xD No jestem ciekawa następnego rozdziału;)

    OdpowiedzUsuń