- Teraz mnie słuchać -
rozkazał groźnie Will, stojąc z ekipą i Larą na lotnisku. - Zbiry jak nas
złapią, to zapewne przeszukają. Cwany podstęp polega na tym, abyśmy schowali na
sobie broń.
Lilly dopięła kaburę na broń w
talii, a Lara poprawiła swoje pistolety przy boku.
- Nie, nie. - Pokręcił głową Will, widząc ich poczynania. - Schowajcie pistolety w takich miejscach... yh, no wiecie, najlepiej w takich dość intymnych, gdzie jest szansa, że przeciwnicy nas nie będą obmacywać. Wtedy z nienacka wyciągniemy ukrytą broń i się obronimy.
- Nie, nie. - Pokręcił głową Will, widząc ich poczynania. - Schowajcie pistolety w takich miejscach... yh, no wiecie, najlepiej w takich dość intymnych, gdzie jest szansa, że przeciwnicy nas nie będą obmacywać. Wtedy z nienacka wyciągniemy ukrytą broń i się obronimy.
Lara uniosła brwi i
popatrzyła na Lilly. Obydwie z głośnym westchnieniem zniecierpliwienia schowały
na sobie broń.
- I gra gitara - powiedział Will i wszyscy skierowali się do auta, które załatwił telefonicznie Rob. Miał tu swoich kumpli, którzy okazali się pomocni.
- Kurwa, ale gdzie my właściwie jedziemy? - zapytał Sven, który ostatecznie dopiął swego i do Chin poleciał z nimi. - Przecież nie wiemy, gdzie oni się ukryli!
- I gra gitara - powiedział Will i wszyscy skierowali się do auta, które załatwił telefonicznie Rob. Miał tu swoich kumpli, którzy okazali się pomocni.
- Kurwa, ale gdzie my właściwie jedziemy? - zapytał Sven, który ostatecznie dopiął swego i do Chin poleciał z nimi. - Przecież nie wiemy, gdzie oni się ukryli!
- Ja myślę, że powinniśmy najpierw
sprawdzić w zbrojowni, tam obok Pałacu Smoka, gdzie Lara szukała sztyletu -
podsunął Rob, patrząc wyczekująco na Maykela. Ten skinął przyzwalająco głową i
Will, siedzący za kierownicą ruszył z miejsca. Maykel nie odzywał się ani
słowem podczas lotu do Chin i jak widać teraz też nie zamierzał zrezygnować z
milczenia.
Wjechali w jakąś ciemną
uliczkę z obskurnymi domami. Jedyną atrakcją tutaj był czarny motocykl z
obejmującymi się ludźmi, których minęli. Maykel nawet nie zaszczycił ludzi
spojrzeniem, podobnie jak jego ekipa. Tylko Lara aż się odwróciła wyglądając za
motocyklem.
- STOP!!! - wrzasnęła tak nagle i tak głośno, że Will nie mógł się nie zatrzymać. Opony ostro pisnęły, a wszystkich aż zarzuciło do przodu.
- Lara, na Boga!!! - wkurzył się Will. Ale Lara już go nie słuchała, wyskoczyła z samochodu i wybiegła na chodnik, patrząc przed siebie.
- Co jest? - Rob otworzył szybę.
- STOP!!! - wrzasnęła tak nagle i tak głośno, że Will nie mógł się nie zatrzymać. Opony ostro pisnęły, a wszystkich aż zarzuciło do przodu.
- Lara, na Boga!!! - wkurzył się Will. Ale Lara już go nie słuchała, wyskoczyła z samochodu i wybiegła na chodnik, patrząc przed siebie.
- Co jest? - Rob otworzył szybę.
- Ej... - Lara stanęła jak wryta. –
Ej, wiecie co... - Otworzyła szeroko oczy,
próbując coś wypatrzyć i się upewnić. - Nie chcę wam robić zbędnych nadziei...
- Przechyliła głowę w bok. - Ale wedle mnie, to tam stoi Cornelia.
- Co?!! - Maykel pierwszy wyleciał z
auta, potem dopiero inni.
- Tak, to Cornelia - powiedziała Lara pewna siebie. – Popatrz. - Wskazała Maykelowi widok przed sobą.
- Tak, to Cornelia - powiedziała Lara pewna siebie. – Popatrz. - Wskazała Maykelowi widok przed sobą.
Rzeczywiście, co do tego
nie było wątpliwości. Przed nimi, oparta o motor stała Cornelia, którą łatwo
szło rozpoznać po zielonej, balowej sukience i tych złocistych, wijących się do
pasa włosach. Stała, opierając głowę o jakiegoś faceta, którego z daleka
rozpoznała tylko Lara.
- Cornelia, Cornelia!!! - Maykel rzucił się pędem przed siebie. Reszta zrobiła to samo.
- Cornelia, Cornelia!!! - Maykel rzucił się pędem przed siebie. Reszta zrobiła to samo.
- O kuźwa, to Maykel!!! - Cornelia
pospiesznie wytarła zapłakaną twarz i usiłowała udawać dzielną. Kurtis
odsunął się od niej bez słowa.
- Cornelia! - Maykel dobiegł do niej, a ona rzuciła się w jego ramiona. Tak jak Kurtis się spodziewał - nie wytrzymała z odważną miną zbyt długo. Już za pierwszym dotykiem Maykela rąk na sobie, wybuchnęła gromkim płaczem, wyrzucając z siebie i ból i strach i wszystko razem.
- Cornelia! - Maykel dobiegł do niej, a ona rzuciła się w jego ramiona. Tak jak Kurtis się spodziewał - nie wytrzymała z odważną miną zbyt długo. Już za pierwszym dotykiem Maykela rąk na sobie, wybuchnęła gromkim płaczem, wyrzucając z siebie i ból i strach i wszystko razem.
Maykel tylko przelotnie
spojrzał na Kurtisa, od razu rozpoznając w nim swoją ofiarę po balu, lecz nie
miał czasu cokolwiek do niego powiedzieć, bo zajął się rozhisteryzowaną
Cornelią. Dobiegła do nich reszta ekipy i wszyscy otoczyli ich kręgiem na
chodniku. Tylko Lara się odłączyła. Podeszła do Kurtisa i dotknęła jego ręki.
- Jak się masz? - spytała, wiedząc, że była mu to winna.
- Jak się masz? - spytała, wiedząc, że była mu to winna.
Odsunął jej rękę od siebie.
- Chyba dobrze, jak widać - rzekł.
Lara nie miała szans na prywatną rozmowę z mężczyzną, bo już za chwilę napadli
go pozostali członkowie ekipy.
- Co tu się stało? Czy coś widziałeś? - pytał Rob, zapominając, w jakich stosunkach rozstali się ostatnio.
- Co tu się stało? Czy coś widziałeś? - pytał Rob, zapominając, w jakich stosunkach rozstali się ostatnio.
- Zależy, co was interesuje - odparł
Kurtis.
- Jak ją odnalazłeś? - spytała
Lilly, wskazując na Cornelię.
- Nie musiałem jej szukać. - Kurtis włożył ręce do kieszeni. - Była nieopodal. Zobaczyłem tylko jakąś grupę ludzi, którzy ją bili. Wiedziałem, że nie miała z nimi szans, więc jej pomogłem.
- Nie musiałem jej szukać. - Kurtis włożył ręce do kieszeni. - Była nieopodal. Zobaczyłem tylko jakąś grupę ludzi, którzy ją bili. Wiedziałem, że nie miała z nimi szans, więc jej pomogłem.
Lara uśmiechnęła się. Dobrze wiedziała, że
Kurtis mówił prawdę, co do tego nie miała wątpliwości. Od kiedy go znała, zawsze
był dżentelmenem. Widok bezbronnej kobiety bitej przez silniejszych facetów, na
pewno nie pozostał mu obojętny.
- A czy była z nimi dziewczynka? - Zadał
kolejne pytanie Rob.
- Dziewczynka? - Kurtis zamyślił się. - Nie, nie widziałem żadnej dziewczynki - odparł po chwili.
- Dziewczynka? - Kurtis zamyślił się. - Nie, nie widziałem żadnej dziewczynki - odparł po chwili.
- Ale była - chlipnęła Cornelia,
odsuwając twarz od torsu Maykela. - Była cały czas ze mną. Potem rzucili się na
mnie, a ją zabrali. Nie mogłam ich zatrzymać. Maykel przepraszam, naprawdę nie
mogłam... - Głos kobiety znów się załamał.
Maykel ujął w ręce jej twarz i
pocałował w czoło.
- Wiem kochanie, wiem, że zrobiłaś wszystko. - Uspokajał ją, patrząc w jej błękitne oczy. - Nikt cię za nic nie wini.
- Wiem kochanie, wiem, że zrobiłaś wszystko. - Uspokajał ją, patrząc w jej błękitne oczy. - Nikt cię za nic nie wini.
Wszyscy stli cicho, obserwując tę
scenę i myśleli, co robić dalej. Cornelia w końcu wypłakała się i odkleiła od
Maykela. Ten wykorzystał okazję i podszedł do Trenta. Mierzyli
się przez chwilę wzrokiem, po czym Maykel wyciągnął przed siebie rękę.
- Dziękuję – powiedział. - Za nią. -
Dodał, wskazując na Cornelię.
Kurtis wahał się przez chwilę, ale w końcu uścisnął dłoń Maykela.
- Dobra, co robimy? Ruszmy się - powiedział Will.
- Właśnie, Cornelia, może ty wiesz, dokąd oni mogli zabrać małą?
- No, no, no! - Nim Cornelia zdążyła odpowiedzieć, rozległ się ironiczny głos za nimi. – No, no, no, a kogo my tu mamy?
Kurtis wahał się przez chwilę, ale w końcu uścisnął dłoń Maykela.
- Dobra, co robimy? Ruszmy się - powiedział Will.
- Właśnie, Cornelia, może ty wiesz, dokąd oni mogli zabrać małą?
- No, no, no! - Nim Cornelia zdążyła odpowiedzieć, rozległ się ironiczny głos za nimi. – No, no, no, a kogo my tu mamy?
Wszyscy odwrócili się
jak na komendę i... stanęli oko w oko z lufami karabinów w nich wycelowanych.
Za nimi bowiem stały zbiry, a pośrodku nich uśmiechnięty Marc.
- Pani Larunia - powiedział
uszczęśliwiony, patrząc na nią z dziwnym błyskiem w oczach.
- Marc! - Lara rozpoznała członka
"swojej" ekipy. - On nam pomoże! - zawołała do swoich.
- No ale oczywiście, że ci pomogę,
skowroneczku! – zapewnił ją Marc i z debilnym uśmiechem do niej podszedł. -
Nikt w to nie wątpi, że ci pomogę, nawet pan Maykelek! Co nie, panie Maykelku?
A jak pan myśli, bo ja
sądzę, że ona mi też pomoże, a pan jak uważa?
- Odpierdol się od niej! - parsknął Maykel, a Marc i zbiry aż zanieśli się radosnym kwikiem, słysząc to.
- Odpierdol się od niej! - parsknął Maykel, a Marc i zbiry aż zanieśli się radosnym kwikiem, słysząc to.
- Brać ich, szybko - rozkazał
leniwie Marc i puścił do Lary oczko. - A im szybciej, tym lepiej, nie, słonko?
Zbiry rzucili się przed siebie, lecz
oczywiście napotkali opór - ekipa również rzuciła się do ataku. Lara stała
przez chwilę skołowana. Miała lać swoich?! Co tu się wyprawiało do diaska?!
Lecz kiedy dwóch zbirów rzuciło się do niej z kajdankami, nie miała wyboru. I
ona zaczęła się bić.
Szarpanina trwała przez
dłuższą chwilę, ale silnych mafiosów było więcej - już po chwilce wściekła,
zgrzana ekipa została zakuta w kajdanki łącznie z Kurtisem, który miał po
prostu pecha, że się tu znalazł. Pomysł Willa aby pochować spluwy był genialny,
ale nie wypalił, bo mafiarze mieli nowoczesny sprzęt. Nie musieli ich
obmacywać, tylko prześwietlili ich z góry do dołu. Złośliwe urządzenie nie
przestawało pikać, dopóki nie złożyli w ręce mafiarzy ostatniego pistoletu. I
znaleziono diament w kieszeni Maykela.
- Cudownie - podsumował Marc, biorąc go do rąk i wciąż patrząc na Larę rozbierającym wzrokiem.
- Cudownie - podsumował Marc, biorąc go do rąk i wciąż patrząc na Larę rozbierającym wzrokiem.
Lara czuła się lekko
nieswojo, odwróciła od niego oczy. Wszyscy byli zgrzani i wściekli. Nie mówiąc
już o Kurtisie, który aż kipiał z nerwów. W końcu dostało mu się niepotrzebnie.
Znalazł się nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie.
- Wyprowadzajcie ich! - rozkazał
Marc.
Zbiry zaczęli pchać przed sobą
więźniów. Skierowali się do jednej z obskurnych chat.
- Idziemy, uwaga na stopnie he, he,
he! - Bandyci wpychali wszystkich do budynku.
- Co z nami zrobicie? - zapytała przestraszona Cornelia.
- Co z nami zrobicie? - zapytała przestraszona Cornelia.
- Ugotujemy na parze jak kluchy! -
Ubawił się zbir.
Szli ciemnymi piwnicami. Było tak ciemno, że
Lara po prostu nie widziała już nikogo przed sobą. Czuła tylko mocne ręce mafiosa,
który ją trzymał. Cholera, potężny gość, nie dałaby rady mu się wyrwać. Już
bolały ją ramiona od jego zaciskających się palców.
Słychać szczęk metalowych drzwi i przerażony
krzyk osób z przodu. Wszyscy zrobili protest i cofnęli się w tył, zamiast
wchodzić. Zbiry siłą popchali ich do pomieszczenia. W końcu, po wielkich
trudach, znaleźli się w środku. Lara zamarła, na widok przed sobą.
Sala nie była duża, ale... Ale na podłodze
stało sobie niewinnie około dziesięciu bomb.
- Boże… - Lara stanęła jak wryta. -
Boże, to wysadzi pół miasta – oceniła.
- Większą połowę - poprawił pobladły Kurtis.
- Większą połowę - poprawił pobladły Kurtis.
- Dobra, rozdzielamy ich! - Zbiry złapali
najpierw Lilly z Cornelią i umieścili je na
bombach. Następnie zrobili to samo z resztą, wśród ogólnych protestów.
- Pojedynczo, pojedynczo, dla
wszystkich są miejsca siedzące!!! – krzyczeli rozbawieni mafiarze.
Lara stała przerażona, patrząc na
zamęt przed sobą.
Cornelia i Lilly krzyczały tak głośno, że ich głos odbijał się echem po ścianach. Lara dziwiła się, dlaczego jej samej nie pchają na bombę. Zbir, który ją trzymał, wyciągnął tylko chusteczkę i mówiąc:
- Ale mi będzie brakowało tych wrzasków! – Udawał, że płacze.
Cornelia i Lilly krzyczały tak głośno, że ich głos odbijał się echem po ścianach. Lara dziwiła się, dlaczego jej samej nie pchają na bombę. Zbir, który ją trzymał, wyciągnął tylko chusteczkę i mówiąc:
- Ale mi będzie brakowało tych wrzasków! – Udawał, że płacze.
Przyszła kolej na mężczyzn.
Tu było ostro. Faceci wyzywali, opierali się, a nawet doszło do szarpaniny
Kurtisa ze zbirem. No cóż, Kurtis przegrał i razem z innymi wylądował na bombie.
Związani, zaczęli się szarpać, jednocześnie próbując uwolnić.
- Macie siedzieć na dupach i ani jednego
słóweńka!!! Ani, ani!!! - wygrażali mafiosi.
TRZASK!
- La, la, la. - Do pomieszczenia wszedł wyluzowany Marc.
TRZASK!
- La, la, la. - Do pomieszczenia wszedł wyluzowany Marc.
Lara zrozumiała, że blondwłosy szef był
jednak przeciwko nich, dlatego patrzyła na niego groźnie.
- Dobrze się bawicie? - spytał
rozweselony swoich wspólników.
- Świetnie, szefie!
- Świetnie, szefie!
- No, tak… - Uśmiechnięty Marc
zmierzył wzrokiem przerażonych i rozkrzyczanych ludzi, siedzących
na bombach. - Jaki wesoły widok! Można się uśmiać do łez! Czyż nie?!
- Tak jest! - zgodzili się z nim mafiosi.
- Tak, ale najlepsze dopiero się
zacznie! - Marc uśmiechnął się szerzej. - Oto gwóźdź dzisiejszego programu,
Lara Croft!!! - Wskazał na kobietę, stojącą wciąż ze zbirem w rogu sali. Mafiarze
zaczęli wiwatować "LA-RA, LA-RA!!!" i bić brawo, jak w cyrku, gdzie
faktycznie pojawia się jakaś gwiazda, a zbir trzymający Larę, popchnął ją do
Marca na środek sali.
CDN
CDN
Wysłany 21.08.2010 o 08:25
OdpowiedzUsuńHehe Gosiu Ziperski w roli głównej w 25 rozdziale będzie, więc spokojnie się teraz odstresuj i poczytaj o tym zboczonym psychopacie na 2 rozdzialiki;-) A co do Lilki to faktycznie o ile dojdzie do drugiego bloga albo jakiejś kontynuacji tego, to na pewno zacznę być regularna, być może się opłaci. Teraz nie ma sensu, fakt Dziękuję za wszystkie pochwały;-*
~Lilka11
OdpowiedzUsuńWysłany 21.08.2010 o 00:32 | W odpowiedzi na ~Pati-Ann.
Też masz swoje racje, ale ja jeszcze wrócę do tego tematu Z tymi końcowymi notkami chodzi mi o to, że jak skończysz publikować całe opowiadanie, ktoś je przeczyta od początku do końca i skomentuje tylko ostatnią notkę – tak ludzie robią najczęściej. A jeżeli byś publikowała w jakichś tam odstępach czasowych każda notka byłaby skomentowana. Załóżmy, że masz pięć osób, które przeczytały całe Twoje opowiadanie. Lepiej mieć pod każdym (z dwudziestu dwóch) rozdziałem pięć komentarzy (5 razy 22 daje wynik 110komentarzy) niż mieć pięć komentarzy tylko pod ostatnim rozdziałem.Nie wiem czy kumasz o co mi chodzi xDJednak to chyba wymaga większej ilości czytelników xDTy dopiero zaczynasz, może przy następnym blogu, gdy wzrośnie Ci liczba czytelników zacznij być bardziej regularna Teraz to już jest chyba nieopłacalne xDZobacz, masz w miesiąc dwadzieścia rozdziałów. Często jest tak, że ludzie widząc taką wielkość po prostu odpuszczają, nie chce im się czytać od początku do końca. Tempo publikacji ich przerasta. Czytelnikom ułatwia ogłoszenie typu „rozdziały publikuję co trzy dni” albo „w ten i ten dzień” bo wtedy nie muszą wchodzić na bloga dzień w dzień i już wiedzą kiedy mają spodziewać się nowej notki Ale jesteś unikatowa xD Pierwszy raz widzę, żeby w miesiąc tyle napisać, xD ja na miesiąc mam tylko cztery rozdziały, pędzisz do przodu, nic, tylko zazdrościć weny.;****
~gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 21.08.2010 o 00:02
To ładnie…. Nie dodało komentarza przy którym się wysiliłam…;( Onet jest do du*y xD Ale mniejsza z Onetem…Jak dla mnie rozdział jest świetny… Ja nie zwracam uwagi na błędy bo sama piszę z błędami xD Po za tym Lilka świetnie namierza te różne niepoprawności xD Co byśmy zrobili bez Lilki…;P Ja zapewne nie stworzyłabym swojego bloga…A no i nie rozumiem tu czegoś… Tu się produkuje dziewczyna abyśmy mieli co czytać a tu takie jaja, że nikomu się nawet komentarza nie chce napisać… No wstyd! xD Przecież to jest bardzo, bardzo ciekawe opowiadanie!!!/Dobra koniec kazania xDTeraz o akcji: Jestem bardzo ciekawa co się stanie Larze… Co ten Marc (zboczeniec-psychopata) zechce jej zrobić…I znowu mam te niepokojące myśli… Czekam na wyjaśnienie tego wszystkiego… A no i nadal pamiętam o Ziperskim xD
Wysłany 20.08.2010 o 14:08 | W odpowiedzi na ~Lilka11.
OdpowiedzUsuńLilka, mówisz, że będą komentować notki końcowe?;-* No, to by było coś;-) Lecz od początku. Jak już wspomniałam masz słuszność w tej sprawie z komentarzami absolutną. Ale spójrz teraz na licznik. U mnie obecnie wskazuje on 608 odwiedzin, w czym tylko 2 komentują obecne 22 rozdziały. I mam tutaj Ciebie i Gosię na myśli. Aha był jeszcze Łukasz ale po pierwszym rozdziale gdzieś się zmył i słuch po nim zaginął;-) Heh no ale mniejsza. Dążę do tego, że gdybym robiła przerwy czasowe np. wrzuciła jeden rozdział dzisiaj, a drugi za tydzień, to podejrzewam, że w moim nędznym przypadku guzik by mi to dało. Odwiedzin by przybywało owszem, ale jestem pewna, że na pewno nie komentarzy. Za to dochodzę do wniosku, do którego i Ty najwyraźniej doszłaś, że ostatnie noty będą komentowane. I nie masz nawet pojęcia, jak ucieszyłby mnie fakt, że ktoś się w końcu zaczął oprócz Was wypowiadać. Spójrz, gdzie nie wejdę na bloga o Tomb Raider tam wszędzie jest Lara&Kurtis. Ja zmyśliłam sobie tu innego faceta, zmyśliłam innych bohaterów i chciałabym wiedzieć co ludzie o tym myślą. Na razie oprócz kochanych Was nikt nie udzielił się ani słowem. Nie wiem, czy taka nowość się ludziom spodobała czy nie, bo są tajemniczy i pomimo odwiedzin nikomu się nie chce komentować. Więc, jeśli w ostatnich rozdziałach zaczną cokolwiek mówić, to przynajmniej będę wiedzieć czy się im podobało czy nie. Jesli tak – pomyślę nad kontynuacją , jesli nie- zawieszę pisanie i będzie wszystko jasne;-* Ja tak to właśnie odbieram… A co do błędów, które popełniam to hehe rzeczywiście, jak się pisze to się tego nie dostrzega ale jak zwróciłaś na to uwagę to faktycznie widzę niezłe zróżnicowanie czasowe;-) A tak nie powinno być;-) Będzie ciężko to zmienić, bo mam już taką manię pisania, ale postaram się naprawdę więcej to kontrolować.;-) No i ogółem to ….dzięki , że jesteś;-* Po prostu. Cieszę się, że tu zaglądasz, że naprawdę czytasz i , że zwracasz mi uwagę na jakieś błędy, bo to naprawdę pomaga;-* Szczerość ponad wszystko;-*
~Lilka11
OdpowiedzUsuńWysłany 20.08.2010 o 12:35
Więc tak. Co do komentarzy.Kiedy czytelnicy przeczytają wszystko jednym ciągiem najczęściej komentują tylko ostatnie notki końcowe, a nie każdą osobno. Kiedy jednak muszą czekać na rozdział, to w 90% komentują każdą osobną notkę. A co do rozdziału: Fabuła się ciągnie sprawnie, super się czyta i akcja wciąga coraz bardziej, bohaterowie są opisani naprawdę dobrze, zachowują się jak ludzie w rzeczywistym życiu, to znaczy, że są bardzo realistyczni. Jak dla mnie bomba. Ba.! Nawet dziesięć bomb Zauważyłam tylko, że popełniasz jeden błąd, którego też sie nigdy nie umiałam pozbyć, ale nauczycielka mi zwróciła uwagę, że jest niepoprawny i teraz staram się go omijać. W jednym zdaniu piszesz np „Marc zmierzył wzrokiem siedzących na bombach” czyli czas przeszły, a zaraz potem „Zgadzają się z nim zbiry” albo „Marc uśmiecha się” w czasie teraźniejszym. Niby nic, ale moja polonistka twierdzi, że to jeden z poważniejszych błędów, jaki popełniają współcześni pisarze. Cały rozdział (a najlepiej całe opowiadanie) powinno być pisane w jednym czasie Więcej zastrzeżeń nie mam, naprawdę super się czyta takie dzieło ^^Pozdrawiam ;*