sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 26 - "Nudziarze też mnie nie kręcą!"

- Widzisz jak cię urządził, gnój jeden - mówił Kurtis mając Maykela na myśli i idąc z  Larą przez miasto. Mówił to takim tonem, jakby chciał, by kobieta naprawdę w to uwierzyła. - Takich jak on powinno się wieszać i to do góry nogami, a potem strzelać jeszcze w łeb na dobitkę! - Prawie ciągnął kobietę za sobą.
Croft słuchała go jednym uchem, a drugim jej ta gadka wylatywała. Już teraz żałowała tego, co powiedziała Maykelowi. Poza tym, przywiązała się do tych ludzi, dlatego martwiła się, czy wszyscy byli cali. Miała ochotę dać dyla z powrotem i pomóc im się pozbierać. Ale w owej chwili było to nierealne, bo Kurtis silnie oplatał ją ramieniem w talii. A co najgorsze i ona była już zmęczona i wyczerpana, dlatego nie miała sił, aby się mu postawić. Z bezradności zaczęła przysłuchiwać się jego złorzeczeniom na Maykela i kiedy dotarł do końca, nie wytrzymała.
- Bydlak jeden! – Zakończył, a Lara stanęła w miejscu i popatrzyła na niego ze złością.
- Nie mów o nim w ten sposób! - rozkazała.
 Kurtis stanął jak wryty.
- Bronisz tego świrniętego popierdolca, przez którego tyle wycierpiałaś?!
- Nic mi nie jest, Trent! Rozumiesz?! A Maykel przeżył straszną tragedię!
- Wielkie mi mecyje! - oburzył się Kurtis. - To go nie usprawiedliwia! Każdy jakąś przeżył!
- Tak, tylko, że kiedy ja przeżywałam swoje tragedie, to zachowywałam się dokładnie jak on! Zamykałam się w sobie, kłamałam i taiłam to przed innymi! Doskonale go rozumiem!
To była nowość dla Kurtisa.
- No, no, no. - Włożył ręce do kieszeni. - No, no, no, cóż ja słyszę, miłosierna Lara Croft? Pełna wszechogarniającej łaski i wybaczenia? Fiu, fiu. - Kurtis zagwizdał z podziwu, ale i tak widać, że był wściekły.
- A co?! - Lara też się zaperzyła.
- A chociażby to, że jakoś nigdy nie byłaś skora do jakiegokolwiek wybaczania!!! I dla przykładu, moich błędów jakoś nigdy nie chciałaś wybaczyć!!!
- I co, chcesz abym dalej była mściwa i zawzięta?! Tak?! O to ci chodzi?!
- Chodzi mi o to! - Kurtis złapał Larę silnie za ramiona. - Że kiedyś byłaś zupełnie inna! - Zatrząsnął nią mocno. - Co się stało z kobietą, którą poznałem trzy lata temu?! Dlaczego tak okropnie się zmieniłaś?!

Lara zastanowiła się, a Kurtis przestał nią trząść.
- Tamta kobieta była właśnie mściwa, zawzięta i rzadko kiedy dawała komuś drugą szansę - odparła Croft po chwili spokojnie. - Ta, którą obecnie widzisz przed sobą, szuka swojego miejsca w świecie i chyba jest na dobrej drodze.
- Jest zmieniona. - Nie popuścił Kurtis. - Bardzo mocno zmieniona.
- Owszem, jest zmieniona - zgodziła się Lara. - Bo ktoś ją na szczęście odmienił i dzięki temu jej życie nabrało sensu.
 - Co?!! Przez tego typka twoje życie nabrało sensu?!! - Kurtis zacisnął pięści.
- Dzięki Maykelowi czuję się... Po prostu kobietą. - Lara uśmiechnęła się. - Przy nim zapominam o wszystkich problemach, śmieję się, żartuję, a nawet… - Tu Lara zaśmiała się. - A nawet jako pierwszemu mężczyźnie udało mu się wyciągnąć mnie na parkiet!
- O tak, tak się właśnie składa, że i ja wydziałem wtedy wasze poczynania!!! Wstyd i hańba!!! - zaryczał Kurtis.
 - Nieprawda! Wszyscy się tak dobrze bawili, bo to w końcu była impreza! Myślisz sobie, że wolałabym tak jak ty przez cały bal podpierać plecami ścianę?!
- Nie o to mi chodzi!!!
- A o co?! No dalej, wysłów się!
- A o to, że piłaś wtedy alkohol i to on podziałał na ciebie tak, że odważyłaś się wyjść na parkiet! – podsumował. - Więc nie licz tego do wielkich sukcesów Maykelunia, bo to nie jego sprawka, że z nim zatańczyłaś!!!
- Wcale nie, alkohol tu nie ma nic do rzeczy, z innym facetem bym nie zatańczyła! - Lara odetchnęła głęboko i złapała się za głowę. - Kończmy tą awanturę o nic. Przy nim czuję, że żyję i tyle.
Kurtisowi taki obrót sprawy się nie podobał. Przyciągnął Larę do siebie.
- Laro, przy mnie przecież też czujesz, że żyjesz - powiedział.
Lara roześmiała się sarkastycznie.
 - Kiedy ciekawe? - spytała ironicznie.
 - A co?!! - Ponownie wściekł się Kurtis. - Jakieś wątpliwości?! Dążę cały czas do tego, że jemu wybaczasz kurna wszystko, a ode mnie odeszłaś, bo twierdziłaś, że mam sporo wad!!!
- O i faktycznie, muszę cię za to przeprosić! - wybuchnęła Lara, wyrywając się z uścisku. - Muszę cię za to przeprosić, bo to nie była prawda! Teraz naprawdę wiem, co było przyczyną tego, że od ciebie odeszłam! To Maykel pomógł mi to zrozumieć!
- No, co więc było tego przyczyną?!!
- Cholernie się z tobą nudziłam! - odparła Lara z okrutną szczerością.
W tym momencie Trenta trafił szlag.
- Tak?!! Bo co, bo nie taczam się po pubach ani po imprezkach, tak?!! Że nie zalewam się w trupa przy pierwszej lepszej bibie?!! Że nie chodzę potem nawalony po mieście i nie obłapuję się ze swoimi partnerkami na autach?!! Tak?!! - Nawiązał do tej pamiętnej nocy z balu, a na Lary twarz wstąpiły ogniste rumieńce, tak ją wnerwił tym zdaniem. - W takim razie wybacz!!! – kontynuował Trent swoje wywody. - Wybacz, ale nie wiedziałem, że kręcą cię pijaki, chamy, wandale i kretyni, którzy jednocześnie ściągają cię na złe drogi i staczają na dno!!! Więc sorry!!!
- Wiesz co, Trent?! Dla twojej zasranej wiadomości nudziarze, ciapy i pierdoły też mnie nie kręcą!
- Doprawdy imponujące!!! A wiesz co, Lara?!! Myślałem, że masz więcej rozumu!!!
- Bo mam! - odcięła się Lara. - Bo mam na tyle więcej rozumu, aby nie drzeć gęby na ulicy.
Faktycznie, Trent zdał sobie sprawę, że patrzyli na nich ludzie.
- Więc dzięki za miłą pogawędkę, pa! - Lara odwróciła się zamaszyście, nawet rada z takiego obrotu sprawy, bo mogła wrócić na miejsce wybuchu. Ale Kurtis przejrzał ją na wylot.
 - O nie, nie, na pewno nie! - Chwycił ja za ramiona i z powrotem pociągnął w swoją stronę. - Na pewno tam nie wrócisz, panienko, nie po tym, co on ci zrobił.
- Puść mnie, słyszysz?! - Lara zaczęła się szarpać. - Ja chcę tam wrócić, nie nakazuj mi, co mam robić!
  - Ale nie wrócisz, jasne? Chcesz, ale nie wrócisz!
- Niby dlaczego?!
 - Bo ja ci nie pozwolę! - Kurtis na siłę ciągnął kobietę za rękę.
- Kurtis no, do jasnej cholery... - Głos Lary załamał się nagle.
I to na Trenta podziałało, momentalnie przystanął i popatrzył na kobietę. Zdał sobie sprawę, jak bardzo źle wyglądała, zmęczona, blada na twarzy, cała drżąca. Z okrutną, na pewno bardzo bolesną szramą na piersi, z zastygniętą krwią na ciele. A teraz stała bezradnie, patrząc na niego wzrokiem bezbronnej sarenki. Czy on dostrzegł łzy w jej oczach?
- Laro... Uspokój się - powiedział więc ciepło, ujmując jej ręce. - Ja tak wcale nie myślę, co mówiłem o nim... - skłamał, mając Maykela na myśli. - Daje wam wolną rękę, róbcie sobie, co chcecie - mówił, a w myślach dodał: "po moim trupie, prędzej odstrzelę łeb temu Maykelkowi zasranemu". - Ale teraz powinnaś odpocząć i uspokoić się. - Objął ją ramieniem, rady z tego, że jego kłamstwa podziałały na nią bez pudła. Croft przestała się trząść i dała się mu poprowadzić do mieszkania.
- Rozgość się - rzekł Kurtis, gdy znaleźli się w środku. - Tu chwilowo mieszkam. – Mężczyzna rzucając jej wymowne spojrzenie, dwa razy przekręcił klucz w zamku i schował go do kieszeni swoich jeansów.

Lara usiadła na kanapie, myślami wciąż będąc z ekipą, którą opuściła. Czy żyją? Amelka? Cornelia? Maykel? Kobieta nie mogła usiedzieć spokojnie, rwało ją do przodu, chciała wrócić na miejsce zdarzenia. Ale nie mogła, Kurtis jej na pewno nie wypuści z mieszkania.
- Zdejmij tę bluzkę. - Dobiegł ją jego głos. - Trzeba zdezynfekować tę ranę.
Lara mechanicznie ściągnęła z siebie rozdartą 
bluzkę, nawet nie myśląc, co robiła.
- No dobra, tylko się nie ruszaj. - Kurtis podszedł do niej z jakimiś płynami i bandażami.
 I w tym momencie Lara wpadła na doskonały pomysł.
- Wiesz co? - Zagadnęła słodko i skrzywiła się boleśnie. - Ja powinnam się chyba najpierw wykąpać... Spójrz, ta rana ma pełno jakiegoś brudu, no jeszcze jakiegoś zakażenia dostanę i dopiero będzie... - Celowo udała wystraszoną.
- Masz rację, pewnie! - W przeciwieństwie do niej, Kurtis naprawdę się przeraził. - Idź się najpierw wykąpać, tam jest łazienka. - Wskazał na drzwi , nie czając podstępu. – A później zabandażuję ci tę ranę.
Więc Lara zostawiła rozdartą bluzkę na kanapie i w samym staniku udała się do łazienki. Po zatrzaśnięciu za sobą drzwi, nastąpiła panika. „Wiać, wiać, wiać!” - Tylko tyle świtało w jej głowie.
Kobieta od razu skierowała się do niewielkiego okienka. Kurde, było dość wysoko. W tym momencie, dostrzegła zasłonę kabiny prysznicowej. Zerwała ją i przywiązała jednym końcem do kaloryfera, znajdującego się przed oknem. Jej drugi koniec, wypuściła na zewnątrz. Została jej jeszcze tylko kwestia ubrania. Nie mogła przecież paradować po ulicy w samym staniku! Lara zmarszczyła brwi. Napuściła wody do wanny i zachlapała w niej ręką, udając, że się kąpie. I wtedy dostrzegła na półeczce świeżo wyprane podkoszulki Kurtisa. Była uratowana! Wybrała czarny bezrękawnik, założyła go, wsunęła do spodenek i zapięła klamrę paska.
Teraz był tylko jeden cel: dać dyla. Wiać. Wrócić do ekipy. Znaleźć się w ramionach Maykela i wyjaśnić mu wszystko. Lara, trzymając się zasłony, wyskoczyła przez okno i wylądowała w krzakach, które jeszcze bardziej zraniły jej skórę ostrymi cierniami. Teraz puściła się sprintem przez ogrodową dróżkę i wybiegła na ulicę, nie oglądając się za siebie.
Żegnaj Trent. Wybacz mi.
CDN



Sorry Gośka, za opóźnienie;-) Wczoraj nie mogłam opublikować bo byłam w odwiedzinach u rodziny, lecz dzisiaj ruszam już pełną parą;-)

1 komentarz:

  1. ~gosia10
    Wysłany 24.08.2010 o 21:48

    Ależ nie masz za co sorrkać xD Czasem zdarza się, że jest jakieś wyjście do rodzinki…;) Ja to oczywiście rozumiem;) Akcja: 1.Kurtis jest chamski…xD Jak on może w ogóle tak mówić o Maykelu. On przecież przeżył straszną tragedię..2.Lara dobrze zrobiła, że zwiała Kurtowi z mieszkania… Ale jaka spryciara! Tylko, że przez jej spryt Trent nie ma zasłony tej do prysznica xD

    OdpowiedzUsuń