Maykel odłożył
słuchawkę, zadowolony.
- Nie ma to, jak się dogadać -
mruknął i wszedł do drugiego pomieszczenia. - Poszło zadziwiająco łatwo -
poinformował osobę siedzącą za biurkiem.
Była to śliczna
blondynka, skupiona na malowaniu paznokci u prawej ręki. Kolor lakieru był
zabójczo czerwony. Zerknęła na Maykela zza kurtyny wymalowanych rzęs:
- Zgodziła się? - spytała z
nadzieją.
- No baa. - Maykel podszedł do
stolika, przy którym siedziała blondynka.
- Nie miała żadnego "ale". Powiedziała nawet… - Tu Maykel zarechotał
złośliwie. - Że z chęcią się tym zajmie.
- Nie gadaj! - Blondynka zaczęła
chichotać, powracając do swoich paznokci. – Ale łach z niej!
Maykel przechylił się przez stół,
zerkając na włączonego laptopa i całując przy okazji blondynkę w czoło.
- Mamy ją w garści – odpowiedział. -
A tak przy okazji, znalazłaś mi te dane o tym sztylecie? Warto, abym cokolwiek
o nim wiedział. Cornelia, ja do ciebie mówię.
- Nie miałam kiedy. - Cornelia
cmoknęła z niezadowoleniem, bo źle pomalowała paznokcia. - Mam ważniejsze
zajęcia – dodała, zakręcając buteleczkę z lakierem.
- Faktycznie - skwitował Maykel, widząc
to. - Zapomniałem.
Udał się zrobić kawę, znikając tym
samym na chwilę w osobnym pomieszczeniu za drzwiami.
- Ale wolałem, gdy ktoś robił ci
tipsy!- rzucił do Cornelii. - Poświęcałaś światu więcej uwagi!
- Nie mogę zrobić tipsów! -
odkrzyknęła boleśnie jasnowłosa. - Mam strasznie poniszczone swoje paznokcie i
muszę je trochę podregenerować. Jutro sobie zrobię tipsy, dzisiaj jeszcze
nie mogę.
- Do jutra się zregenerują? – zwątpił
Maykel, siadając obok z kawą.
- Nie wiem. - Cornelia wzruszyła
ramionami. – Powinny. - Teraz zaczęła dmuchać w paznokcie, by szybciej
wyschły. - A wiesz co? – zagadnęła Maykela wesoło. - Że tej kobiecie się chce
tak latać po tych grobowcach,
po tych cholernych dżunglach jakichś, wśród dzikich zwierzaków, nie? I co z
tego ma? Czasem odnajdzie jakiegoś śmiecia, czasem nie, a tak
naraża swoje życie! To jakieś chore, nie?
- He, He, te śmieci kosztują,
słoneczko. Taka jest jej praca. Zobaczysz, jak ma chatę
urządzoną, to ci szczęka opadnie. I tak:
znajdzie śmiecia, zapłacą jej jeszcze za to i tak w kółko.
- Ale robota jest do dupy! Mogłaby
o, tipsy robić albo włosy układać, to by była praca dla kobiety… - Cornelia
poprawiła lekko swoją idealną fryzurę. – Też bym się tym mogła zająć w zasadzie… Nieważne. Ale
archeologia? Jakieś babranie się w bagnach, wśród robactwa, a tfu, szlag by to.
Dziwię się, że jej się tak chce.
- To prawda. - Maykel upił łyk kawy.
- Ty wiesz co? - Cornelia wytrzeszczyła
swe błękitne ślepka. - Ona musi być okropnie brzydką kobietą!
Maykel się roześmiał.
- Dlaczego? - spytał.
- He, he, he, bo której kobiecie chciałoby
się grzebać w ruinach? Na pewno nie ładnej! Mayke, ona musi być brzydka, gruba
i do tego pryszczata! I to tłumaczy wybór jej zawodu: skakanie po drzewach w
dżungli! - Cornelia rechotała złośliwie. - Ze swoim potwornym wyglądem pewnie
nigdzie indziej pracy dostać nie mogła!
- Ciekawy tok rozumowania. - Śmiał
się Maykel. - Ale dla mnie, to jeszcze lepiej. Skoro mamy razem pracować,
lepiej, aby nie mąciła mi zbytnio w głowie. Jeśli będzie gruba i
brzydka, to łatwiej będzie mi skupić się na robocie.
- Zobaczysz, że na pewno jest jak
mówię.
***
Muzeum
Sztuki Starożytnych Majów
- Maykel, zaraz wyjdzie
Lara Croft. - Przed Maykelem stanął pewien zadyszany facet. - Obczailiśmy ją z
Marcem. Pierwsza kobieta, która ukaże się w drzwiach, będzie nią.
- Świetnie. - Maykel przejechał ręką
po włosach. Cornelia stała obok, rozglądając się
ciekawie.
- Jest! - Blondyn trzepnął Maykela w
ramię. - To ona. Na wprost ciebie.
- Yhm. - Maykel podniósł wzrok i
znieruchomiał. Wytrzeszczył oczy, chwilowo przestając
oddychać. Lecz po chwili powrócił do swojego cwaniackiego uśmieszku: - To
niemożliwe. - Wolno przeniósł wzrok na kolegę - To niemożliwe. Szukamy grubej,
brzydkiej i w ogóle zakompleksionej kobiety.
- Słucham? - Mężczyzna parsknął
śmiechem. - Kto ci powiedział, że Lara tak
wygląda?
Maykel darował sobie
odpowiedź, ale spojrzał wymownie na Cornelię. Ta stała zszokowana i z otwartymi
ustami patrzyła na Larę Croft, schodzącą
właśnie ze schodów. Maykel wsadził ręce do kieszeni. Stracił już nadzieję, że
jego wspólniczka przemówi jeszcze kiedykolwiek w życiu, więc mile się zdziwił, gdy
ta skomentowała po chwili:
- Fatalnie dobrane buty. - Wyrzuciła
z siebie tę kąśliwą uwagę, aby pokryć własne rozczarowanie. Albo aby sobie
ulżyć. Spodziewali się bowiem innej kobiety. Nie wiedzieli jeszcze, czy ta jest
ładna, ale że brzydka nie była, to widzieli już z daleka. - W ogóle z włosami
też mogłaby coś zrobić. - Maykel spojrzał, jak Cornelia mówiąc to, odruchowo
odrzuciła do tyłu swoje lśniące, złociste loki, sięgające pasa.
Zignorował jej uwagi.
- Muszę iść się przywitać - rzekł.
- W ogóle do takiego muzeum, to
wypadałoby się jeszcze jakoś ubrać. -Dalej komentowała Cornelia.
- To idę. - Maykel ruszył przed
siebie.
- Czekaj, a ja?
- A ty przyjdziesz jak cię zawołam,
okey?
- Jasne. Idź już, idź. A ja się
trochę tutaj porozglądam.
Maykel oddalił się.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz