Lara wysiadła i ze zdwojoną siłą trzasnęła drzwiami. Dom Maykela był duży,
z ładnym, zadbanym ogródkiem. Nie dorównywał jej rezydencji, ale miło się tu
poczuła.
Nic nie mówiąc, skręciła prosto na równo przystrzyżony trawnik. Nurkując
pośród liści wielkiej rośliny z różowymi kwiatami, zatrzymała się w centrum
ogrodu, gdzie przed niewielkim oczkiem wodnym stał posąg bogini Wenus.
Patrzyła przez chwilę, jak woda z trzymanego przez figurę dzbana, rozlewa się najpierw po jej
kamiennym ciele, a potem wpada do zbiornika tuż pod nią. Scena kąpieli młodej
dziewczyny, jak z życia wzięta.
- Ładne – oceniła na głos, czując za sobą obecność Maykela. Następnie rzuciła okiem na trawnik i uśmiechnęła się szelmowsko.
- W ogrodnika też się bawisz? Ryjesz w ziemi? - Wskazała na rozkopaną trawę.
- Nie, to Jenna wyczuła kreta. Nie skończy, póki go nie znajdzie.
- Jenna... no, no, no, jakie kobiece imię. Bo mówisz o zwierzęciu zapewne?
Maykel uśmiechnął się i włożył ręce do kieszeni.
- Ładne – oceniła na głos, czując za sobą obecność Maykela. Następnie rzuciła okiem na trawnik i uśmiechnęła się szelmowsko.
- W ogrodnika też się bawisz? Ryjesz w ziemi? - Wskazała na rozkopaną trawę.
- Nie, to Jenna wyczuła kreta. Nie skończy, póki go nie znajdzie.
- Jenna... no, no, no, jakie kobiece imię. Bo mówisz o zwierzęciu zapewne?
Maykel uśmiechnął się i włożył ręce do kieszeni.
- Nie, no
skąd - odrzekł kpiąco. - Mówię o swojej dziewczynie, która lubi kopać doły.
- Wiesz
co, panie Maykel? – Lara ciekawie rozglądnęła się po dalszej części ogrodu. -
Pana żarty w ogóle nie są zabawne.
- Jak to
nie? To dlaczego się śmiejesz? - Maykel sam parsknął śmiechem.
- Ja się śmieję?!
- Ja się śmieję?!
- No, tak!
- Ciekawe!
Jak niby?!
- No, tak
ci tu... Usta drgają. - Maykel pohamował się, aby palcem nie dotknąć warg
kobiety. Dopiero teraz zauważył, jaki miały ładny kształt.
Nastała
cisza. Lara z Maykelem zdali sobie sprawę, że wpatrywali się w siebie bez słów dłuższą
chwilę.
Lara
drgnęła lekko, poważniejąc.
- Dlaczego
tak mi się przyglądasz? - spytała miękko.
- Inaczej
sobie ciebie wyobrażałem - odparł po chwili, czując się jakoś dziwnie. Dziwne,
cholerne uczucie, które odczuwa się, będąc z bliską osobą.
Nie miał pojęcia, czy to Lara zmieniła mu się nagle w oczach , czy to on
miał wcześniej na oczach klapki, ale w tym momencie, kobieta stojąc przed krzakiem
czerwonej róży wydała mu się nadziemsko piękna.
- Jak? Jak sobie mnie wyobrażałeś? - szepnęła.
- Jak? Jak sobie mnie wyobrażałeś? - szepnęła.
Stała tak blisko niego, że mógł jej dotknąć. Więc kierowany impulsem,
przyłożył dłoń do jej policzka. Błądził chwilę kciukiem po gładkiej
skórze kobiety, zastanawiając się nad odpowiedzią. Teoria o tym, że miała być gruba i
pryszczata, nie nadawała się do rozpowszechniania.
Przerzucił
lekko jej warkocz na ramię.
-
Chciałbym, abyś kiedyś rozpuściła włosy - rzekł, cofając rękę.
Lara uśmiechnęła się tajemniczo. "Do diabła, Croft, co jest grane???!” -
wrzeszczała na siebie w myślach. – „Dlaczego
nie strzeliłaś mu po łapie???!".
Maykel zaprosił ją w końcu do mieszkania. W salonie, leżał na kanapie
wielki, rozleniwiony husky. Lara od razu do niego podeszła.
- Ty
pewnie jesteś tą, co kopie trawkę w ogródku. Ładnie to tak? Co? Znalazłaś
chociaż tego kreta? – Lara, cały czas gruchając, obdarzała psa pieszczotami.
"Cholerna
szczęściara"- Maykel miał psa na myśli. Nagle stał się zazdrosny o każdy
czuły dotyk kobiety spadający na zwierzę.
Jenna
miała rozanieloną minę. Wtuliła wilgotny nos w szyję kobiety.
- No, no, tylko bez poufałości! - Lara ze śmiechem odsunęła od siebie łeb psa.
- Ta psineczka jest źle wychowana, zobacz, jak rozłożyła się na kanapie. Jak jakaś pani! To Maykel jej na wszystko pozwala! - W drzwiach stanęła Cornelia. Jej strój codzienny: bluzka na ramiączkach z dekoltem, krótkie, obcisłe spodenki i szpilki. Nic dodać nic ująć.
- No, no, tylko bez poufałości! - Lara ze śmiechem odsunęła od siebie łeb psa.
- Ta psineczka jest źle wychowana, zobacz, jak rozłożyła się na kanapie. Jak jakaś pani! To Maykel jej na wszystko pozwala! - W drzwiach stanęła Cornelia. Jej strój codzienny: bluzka na ramiączkach z dekoltem, krótkie, obcisłe spodenki i szpilki. Nic dodać nic ująć.
- Ja mam
wrażenie, że jej pan to w ogóle sobie też na wszystko pozwala. - Lara wstała, by przywitać
się z Cornelią.
- Wszystko
słyszę! - ryknął z kuchni Maykel.
Cornelia z
dźwięcznym śmiechem pocałowała Larę w policzek.
- Cześć, ty gimnastyczko. Słyszałam o tobie już dawniej. Długo trenujesz te swoje akrobacje? – spytała, popychając ją na fotel i siadając obok, na oparciu.
- Długo.
- Cześć, ty gimnastyczko. Słyszałam o tobie już dawniej. Długo trenujesz te swoje akrobacje? – spytała, popychając ją na fotel i siadając obok, na oparciu.
- Długo.
- I co,
ciężko jest się tego wszystkiego nauczyć?
- No,
wiesz, chcieć to móc. Ciężko było, nie powiem. Ale większość już mam opanowane.
- Lara odwzajemniła Cornelii uśmiech. - A coś się tak nagle zainteresowała?
- A, bo
ciekawi mnie, czy umiesz zrobić mostek przechylając się do tyłu na stojąco? Bo
ja kiedyś się uczyłam.
Lara
roześmiała się.
- Umiem.
Ale to raczej tylko w celach pokazowych, w pracy do niczego mi się nie
przydaje.
- A pokażesz?
- Cornelia wyraźnie była zafascynowana. - Kiedyś się uczyłam, bo byłam
cheeliderką – powtórzyła. - Ale mi się nie udawało. Myślałam do tej pory,
że to jest niewykonalne.
- Właśnie,
pokaż, pokaż. – W salonie zjawił się Maykel. Położył kawę na stole.
- Tutaj? - Lara była lekko zakłopotana. Nie lubiła publiczności.
- Tutaj? - Lara była lekko zakłopotana. Nie lubiła publiczności.
- No,
pewnie, dawaj.
- Śmiało -
zachęcił ją Maykel, uśmiechając się uroczo.
Lara poczuła, że się zarumieniła. Nigdy nie miała styczności z tak
bezpośrednimi ludźmi, jak Cornelia i Maykel. Nie potrafiła odmówić Cornelii, bo
widziała, jak dziewczynie zależało, aby zobaczyć to ćwiczenie, a które przecież
tak dobrze umiała wykonać. A Maykel pewnie uznałby, że stchórzyła.
- Okey. - Wstała więc i ustawiła się na środku pokoju.
- Okey. - Wstała więc i ustawiła się na środku pokoju.
Nawet pies podniósł głowę, patrząc na nią ciekawie. Lara wzięła głęboki
wdech. Po chwili, odchyliła się do tyłu, dotykając rękami podłogi. Wytrzymała
tak przez chwilę, po czym usiadła na podłodze, kończąc pokaz.
- Wow, ale
super! - Cornelia poderwała się do góry z błyszczącymi oczami.
Maykel
poczuł, że i ona, pomimo początkowych teorii, poczuła do archeolożki sympatię.
- Ale
super to zrobiłaś, ja też tak chcę! - Próbowała wygiąć się do tyłu.
- Wow. - Maykel wbił wzrok w Larę, jakby przed chwilą dokonała cudu. - Niezła jesteś – przyznał.
- Wow. - Maykel wbił wzrok w Larę, jakby przed chwilą dokonała cudu. - Niezła jesteś – przyznał.
Lara
zaśmiała się i podniosła z podłogi.
- To nie
wszystko, co potrafię – odpowiedziała nieskromnie. - Więcej zobaczysz, gdy
będziemy razem pracować.
Maykel
przymrużył oczy.
- Czy ja
usłyszałem "razem"?
- A co? -
Lara przetarła dłonią czoło. - Zdziwiony? I tak zobaczymy się przecież w
Chinach, to lepiej od razu zacząć pracę razem. - Uśmiechnęła się, rozumiejąc, że faktycznie
tak będzie.
Odwzajemnił
uśmiech. Czy Larze się zdawało, czy naprawdę ucieszyły go jej słowa?
- Brzmi
obiecująco – powiedział tylko.
Przy kawie, wyjaśnili sobie wszystko. Zaplanowali jutro start samolotem
do Chin. Tam rozpoczęcie poszukiwań i śledztwa. Zbrojownia, gdzie ekipa Maykela
wykryła kryjówkę wrogów, znajdowała się tuż koło Pałacu Smoka, gdzie Lara
chciała zacząć poszukiwania. Była pewna, że znajdzie sztylet w tym samym
miejscu, co trzy lata temu. Powtarzała sobie ciągle, że to tylko powtórka z
rozgrywki.
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz